Pan Marian z Włodawy został potrącony na dobrze oświetlonym przejściu dla pieszych przez samochód. W uzasadnieniu umorzenia sprawy przeczytał, że został uznany winnym. – Nie wiem, o co tu chodzi – oburza się 72-latek. Sprawą zajęli się reporterzy programu Uwaga! TVN.
„Napuchnięte oko, pęknięta czaszka, dużo krwi”
Do zdarzenia doszło 23 lutego bieżącego roku we Włodawie, nieopodal miejsca, gdzie mieszka pan Marian. Była godzina 18:35.
– Idąc chodnikiem w stronę przejścia zerknąłem w lewą stronę. Było pusto, z prawej widziałem, że nadjeżdża samochód, ale myślałem, że przejdę. Byłem pewny, że kierowca mnie zauważy na pasach i zwolni – pan Marian tłumaczy reporterowi Uwagi! TVN
Samochód nie zwolnił i uderzył w pana Mariana. Mężczyzna trafił do szpitala.
– Napuchnięte oko, pęknięta czaszka, dużo krwi. Widok był przygnębiający – wspomina pan Bernard, syn mężczyzny. I dodaje: - Tata do tej pory mocno odczuwa skutki tego zdarzenia. Zdecydowanie stracił na sprawności, ma dużo mniej sił.
– Bardzo ciężko było mężowi dojść do siebie po tym wypadku. Był zagubiony, miał trudności z chodzeniem – potwierdza pani Janina, żona pana Mariana.
„To mnie zbulwersowało”
Autorzy reportażu ustalili , że powołany przez prokuraturę do zbadania wypadku specjalista uznał, że kierowca był oślepiony przez jadące z naprzeciwka samochody i nie mógł zobaczyć pieszego wychodzącego zza nich.
– Przejście dla pieszych jest dość dobrze oświetlone, znaki są widoczne. Kierowca powinien zobaczyć pieszego w odpowiednim momencie. Biegły sądowy powinien sprawdzić, od którego momentu kierowca widział pieszego. To istotne z punktu widzenia czasu reakcji i drogi hamowania. To nie zostało sprawdzone, biegły oparł się o nagranie z kamery przemysłowej, która nie do końca obrazowała przebieg zdarzenia – uważa dr Maciej Kulka, biegły sądowy, ekspert ruchu drogowego.
Kilka miesięcy po tragedii pan Marian otrzymał powiadomienie o umorzeniu postępowania prokuratorskiego w tej sprawie. Mężczyzna przeczytał, że za przyczynę wypadku uznano wtargnięcie pieszego na jezdnię.
– To mnie zbulwersowało, nie mogę dojść do siebie. Ja chciałem mu wejść pod samochód i skończyć życie? Nie wiem, o co tu chodzi – oburza się pan Marian.
– Opinia biegłego, o którą oparł się prokurator wskazywała, że tata wtargnął pod samochód, będąc już na środku przejścia dla pieszych. To niedorzeczne – dodaje pan Bernard, syn.
Dlaczego prokurator podjął taką decyzję?
W konsekwencji tej decyzji ubezpieczyciel odmówił panu Marianowi wypłaty odszkodowania, a jedyne co spotkało kierowcę, to utrata zniżek na ubezpieczenie. Przepisy stanowią, że pieszy ma pierwszeństwo na pasach, musi jednak zachować szczególną ostrożność. Dlaczego prokurator uznał, że pan Marian jej nie zachował i za przyczynę wypadku uznał wtargnięcie na jezdnię osoby, która przechodziła przez dobrze oświetlone przejście dla pieszych?
– Prokurator umarzając to postępowanie miał do dyspozycji opinię biegłego z zakresu ruchu drogowego. Moim zdaniem ta opinia nie mogła być zdyskwalifikowana jako źle sporządzona. W mojej ocenie decyzja prokuratora nie była zbyt pochopna – odpowiada Agnieszka Kępka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Po umorzeniu postępowania przez prokuraturę pełnomocnik pana Mariana odwołał się od tej decyzji. Sprawa trafiła do sądu. Mimo że sędzia uznał opinię biegłego powołanego przez prokuraturę za niewiarygodną, nie zlecił kolejnej ekspertyzy i podtrzymał decyzję o umorzeniu.
– Chciałbym, żeby tata nie czuł się samobójcą, czyli został uniewinniony. Teraz jest uznany winnym, bo został potrącony na środku przejścia dla pieszych – zwraca uwagę syn 72-latka.
Sąd Okręgowy w Lublinie odmówił autorom reportażu komentarza w tej sprawie przed kamerami, tłumacząc, że ten etap postępowania karnego jest niejawny. W odpowiedzi na pytania dostali jedynie uzasadnienie wyroku, w którym możemy przeczytać między innymi, że zdaniem sądu „prokurator w sposób prawidłowy i zgodny z zasadami doświadczenia życiowego poczynił ustalenia faktyczne w niniejszej sprawie”.
– Uraz pozostanie do końca życia – kończy pan Marian.