Orlęta Spomlek ostatni raz z kompletu punktów cieszyły się 28 sierpnia. Wisła poprzednio wygrała trzy dni później. W sobotę obie drużyny spotkały się w Puławach i nie przełamały kiepskich serii. Zawody zakończyły się bezbramkowym remisem
W pierwszych fragmentach meczu aktywny był zwłaszcza Krystian Żelisko. W piątej minucie młodzieżowiec Wisły zagrał do Łukasza Kacprzyckiego, ale ten źle uderzył na bramkę Bartosza Klebaniuka. Niedługo później 19-latek strzelał głową jednak nad poprzeczką. A za chwilę próbował przerzucić piłkę nad bramkarzem przyjezdnych. Znowu jednak bez powodzenia.
W kolejnych minutach brakowało klarownych okazji pod obiema bramkami. W 39 minucie o mały włos to biało-zieloni nie otworzyli wyniku. Bartosz Ciborowski w swoim stylu huknął bezpośrednio z rzutu wolnego, a piłka otarła się o poprzeczkę. Do przerwy kibice nie obejrzeli jednak ani jednego gola.
Po zmianie stron od razu ostro do pracy zabrali się piłkarze Dumy Powiśla. Michał Kobiałka wywalczył rzut rożny, a po chwili świetnie strzelił Kacprzycki. Klebaniuk nie dał się jednak zaskoczyć. Po godzinie gry w końcu powinna paść bramka, ale dla drużyny z Radzynia Podlaskiego.
Po akcji Karola Kality sam przed Krzysztofem Kurkiem znalazł się Rafał Nowak. Zamiast strzelić do siatki nie trafił jednak w ogóle w bramkę. Ostatnie pół godziny to sporo walki i niewiele sytuacji. Ostatecznie zespoły podzieliły się punktami i na przełamanie serii meczów bez zwycięstwa muszą poczekać przynajmniej do następnego weekendu.
ZDANIEM TRENERÓW
Rafał Borysiuk (Orlęta)
– Przed meczem remis może nie bralibyśmy w ciemno, ale z tak trudnego terenu na pewno byśmy nad takim wynikiem nie płakali. A po końcowym gwizdku nie traktujemy go jednak jako wielkiego sukcesu. Z przebiegu meczu byliśmy lepsi od Wisły i to na jej terenie. Stworzyliśmy kilka groźnych sytuacji. Najbardziej żal tej z 60 minuty sam na sam Rafała Nowaka. Byla poprzeczka i kolejna okazja Karola Kality. Szacunek dla drużyny, bo włożyli ogrom pracy w to spotkanie. Nie chcieliśmy się tylko bronić i uważam, że ten mecz mógł się podobać naszym kibicom. Mało strzelamy bramek, ale sytuacje były. Szanujemy punkt i przyjmujemy go z dużą pokorą. Przed nami trudny tydzień. W środę gramy z Podlasiem, później Siarką. To będzie dla nas tydzień prawdy. Mam nadzieję, że zawody w Puławach pozwoliły chłopakom uwierzyć w siebie i że pójdziemy do góry
Marcin Popławski (Wisła)
– Nie zgodzę się z trenerem gości. To był typowy mecz drużyn, które próbują wyjść z kryzysu. Na pewno drużyna Orląt przewyższała nas zaangażowaniem i chęcią zdobycia co najmniej punktu. Było widać u nich determinację. Piłka nożna to sport dla odważnych, a nam tej odwagi zabrakło. Uczulaliśmy zawodników, że w tej lidze trzeba przede wszystkim walczyć. Chcieliśmy wyjść z dołka, ale się nie udało. Sytuacje? Dużo huku, ale niewiele z tego wynikało. Remis jest adekwatny do postawy obu drużyn. Było na boisku dużo chaosu, my przegrywaliśmy te drugie piłki. Nie sprawdziło się też ustawienie 4-3-3. Po raz kolejny zawodzimy. Podsumowując – remis jest sprawiedliwy, a to był typowy, trzecioligowy mecz zespołów, którym nie idzie. My przed meczem na pewno nie bylibyśmy zadowoleni z podziału punktów i ten wynik to nasza porażka.
Wisła Puławy – Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski 0:0
Wisła: Kurek – Wolanin, Rogala, Kiczuk, Zmorzyński, Zuber, Kacprzycki, K. Puton, Wojczuk (46 Kobiałka), Żelisko (63 Chudyba), Stanisławski (76 Szczotka).
Orlęta: Klebaniuk – Chyła, Szymala (86 Syryjczyk), Kursa, Ciborowski, Lipiński (67 Korolczuk), Gałązka, Sadowski (64 Sułek), Kalita (90 Bożym), Renkowski, Nowak (77 Chmielewski).
Żółte kartki: Puton, Kacprzycki, Rogala – Lipiński, Chmielewski, Kalita.
Sędziował: Norbert Myszka (Stalowa Wola).