Mieszkańcy i aktywiści przecierali oczy ze zdumienia widząc ogromne ilości ściętych drzew nad brzegiem Bugu na chronionym przyrodniczo obszarze. Do gołej ziemi wykarczowano kilkadziesiąt hektarów. Sprawą zajmują się policja i prokuratura, a dzierżawca terenu twierdzi, że działał zgodnie z prawem.
Widok na kilkukilometrowym odcinku wzdłuż Bugu w okolicach Sobiboru wygląda wręcz przerażająco. Można tu zobaczyć sięgające nawet kilku metrów stosy ściętych drzew. Pod topór mogły trafić ich tysiące. Warto wspomnieć, że jest to miejsce leżące w obszarze Natura 2000 i Poleskim Obszarze Chronionego Krajobrazu. Podlega więc szczególnej ochronie.
- Ten teren został zdewastowany. To nie tylko wycinka, bo to miejsce wygląda, jakby przejechał tędy walec – nie kryje oburzenia Edyta Gałan z Inicjatywy Lokalnej Między Drzewami, która nagłośniła sprawę. - Wiele drzew zostało wyrwanych z korzeniami, zasypano starorzecza. Pozostał krajobraz księżycowy. Wystarczy pójść w drugą stronę, w kierunku Wołczyn, żeby zobaczyć, jak to wyglądało wcześniej – dodaje aktywistka.
Zaniepokojeni mieszkańcy o wycince informowali Urząd Gminy Włodawa. – Nikt nie zwracał się do nas z żadnym wnioskiem o pozwolenie na wycięcie drzew. To jest obszar chroniony i powinno się to odbyć na specjalnych zasadach. Złożyliśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia wykroczenia. Czekamy, aż odpowiednie organy ustalą, czy odbyło się to zgodnie z prawem. My nie jesteśmy władni, żeby to oceniać – mówi Dziennikowi wójt Dariusz Semeniuk.
Włodawscy policjanci prowadzą w tej sprawie postępowanie wyjaśniające w kierunku art. 127b Ustawy o ochronie przyrody. Chodzi o naruszenie zakazów lub niedopełnienie obowiązków w zakresie ochrony przyrody. – Podlega ono karze aresztu albo grzywny w wysokości do 5 tys. zł. Trwają czynności związane z ustaleniem szczegółowych okoliczności i wskazaniem ewentualnego sprawcy – informuje asp. sztab. Kinga Zamojska-Prystupa z Komendy Powiatowej Policji we Włodawie.
Sprawę bada również włodawska prokuratura, ale na razie śledczy nie ujawniają szczegółów. – Jesteśmy na wstępnym etapie – słyszymy w Prokuraturze Rejonowej.
- Nie zrobiliśmy nic niezgodnego z prawem. Nie występowaliśmy o zgodę, bo nie wymagały tego przepisy – twierdzi dzierżawca terenu, który nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem. I przywołuje zapis wspomnianej Ustawy o ochronie przyrody mówiący, że pozwolenie na wycinkę nie jest wymagane w przypadku usuwania drzew lub krzewów w celu przywrócenia nieużytkowanym gruntom funkcji rolniczej.
– To są grunty rolne, które przez lata nie były użytkowane i zarosły samosiejkami – tłumaczy przedsiębiorca, który w tym miejscu zamierza prowadzić działalność związaną z wypasem krów.
I dodaje, że przed wycinką przedstawiał swoje plany gminnym urzędnikom zajmującym się sprawami związanymi ze środowiskiem. – Zwracaliśmy się też do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z pytaniem, czy w tym miejscu występują siedliska zwierząt. Otrzymaliśmy odpowiedź, że urząd nie posiada takich informacji. Celowo wycinkę przeprowadziliśmy poza okresem lęgowym ptaków. Dopełniliśmy wszelkich starań, żeby wszystko odbyło się zgodnie z prawem – podsumowuje nasz rozmówca.