Wynajmowanie mieszkania bywa loterią, na której niestety można też wiele przegrać. Dobrze przekonała się o tym mieszkanka Chełma, której po lokatorce zostało zadłużone i zdewastowane mieszkanie.
Powyrywane szafki, walające się wszędzie butelki po alkoholu, obraźliwe napisy na meblach – to wszystko zastała chełmianka po dostaniu się do własnego mieszkania przy ul. Wojsławickiej wynajmowanego przez prawie rok lokatorce z dziećmi. Kobieta o wszystkim opowiedziała dziennikarzowi Super Tygodnia Chełmskiego.
Mieszkanka Chełma wynajęła mieszkanie kobiecie z czwórką dzieci, bo jak przyznaje, ujęła ją swoją opowieścią o trudnej sytuacji rodzinnej. I początkowo wszystko było w porządku. Niestety po pół roku, kobieta przestała regularnie opłacać mieszkanie. Chełmska Spółdzielnia Mieszkaniowa naliczyła do zapłaty 1500 zł, a lokatorka stwierdziła, że nie dostała żadnego rozliczenia.
Kiedy właścicielka w połowie października odwiedziła swoje mieszkanie, zastała w środku duży bałagan. Lokatorka i jej partner tłumaczyli, że dzieci nabałaganiły, ale obiecywali posprzątać mieszkanie. Zamiast tego pod koniec października, nie mówiąc nic właścicielce, wyprowadzili się.
Po wielu próbach kontaktu w połowie listopada właścicielka wreszcie wzięła ze sobą ślusarza i z jego pomocą dostała się do mieszkania. „Widok nas dosłownie zszokował” – opisuje dziennikarzom Super Tygodnia Chełmskiego.
W całym mieszkaniu było mnóstwo śmieci, butelek po alkoholu. Za lodówką właścicielka znalazła stos brudnych pieluch, na meblach zaś przeczytała wulgarny napis. Najgorsze czekało jednak w szafie. Tam lokatorzy rozmazali dziecięce odchody.
Właścicielka twierdzi, że lokatorzy zostawili po sobie 4 tysiące złotych długu. Zgłosiła już wszystko policji. Polubowne załatwienie sprawy, na jakie początkowo się zgodziła, nie przyniosło żadnych efektów.
„Nie wiem czy uda mi się odzyskać należności, ale chcę przede wszystkim przestrzec inne osoby wynajmujące stancje przed tą młodą kobietą” – mówi właścicielka mieszkania w rozmowie z dziennikarzem Super Tygodnia.