Dwóch kandydatów na posłów z list Koalicji Obywatelskiej w okręgu chełmskim złożyło zawiadomienia o możliwości błędnego zliczenia oddanych na nich głosów. Chcą ponownego ich przeliczenia i ukarania winnych
Piotr Zygarski to prawnik z Warszawy. Kandydował w woj. lubelskim, bo jest prezesem Fundacji Honor Pomagania Dzieciom, która prowadzi ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci w Kawęczynku. Żeby móc oddać na siebie głos wspólnie z rodziną i znajomymi specjalnie przyjechał w wyborczą niedzielę pod Zwierzyniec.
– Głosowaliśmy w Wiejskim Klubie Kultury w Kawęczynie. Sam oddałem na siebie głos bezpośrednio przy stole komisji. Moi bliscy robili to w innym miejscu, ale wiem, że głosowali na mnie, bo robiliśmy sobie zdjęcia z listami przy urnach – opowiada. – Mam pewność, że w tej komisji oddano na mnie 19 głosów.
Po zliczeniu okazało się jednak, że Zygarski zdobył w tej komisji… zero głosów.
– Nie umiem sobie tego wytłumaczyć – przyznaje. – Przewodniczącą komisji była bardzo młoda osoba. Być może popełniła zwykły ludzki błąd. Równie dobrze może to być jednak fałszerstwo. Nie mam do końca przekonania, czy to nie jest dęta sprawa polityczna i celowa robota. Skoro w jednym miejscu zabrakło 19 głosów, to co może się dziać w skali całego kraju? Bardzo chciałbym się jednak mylić, bo ta sprawa kosztuje mnie masę zdrowia. Jestem nią kompletnie przytłoczony.
Brak głosów zauważył też Rafał Zwolak, radny z Zamościa.
– Zadzwoniła do mnie pani głosująca na mnie ze swoją rodziną (w sumie pięć osób – red.) w komisji w Szkole Podstawowej w Wychodach. Jest przekonana, że oddała ważny głos, bo skreśliła tylko jedną kratkę. Tymczasem w tej komisji nie zdobyłem ani jednego głosu – mówi Zwolak. – Nie wiem, jak to się stało. Na mojej liście w tej komisji głosy zdobyła tylko jedna kandydatka. To też dziwne, bo wygląda tak, jakby wszystkie głosy z tej listy zostały przypisane jednej osobie. Nie wiem, czy liczący pomylili się, czy zrobili to celowo.
Kobieta, która oddała głos na Zwolaka czuje się oszukana. Dlatego wspólnie z członkami swojej rodziny napisała oświadczenie, w którym opisuje sprawę. Radny dołączył je do złożonego w piątek w prokuraturze zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa oraz do protestu wyborczego złożonego w Sądzie Najwyższym.
Podobnie, kilka dni wcześniej, zrobił Zygarski.
– Potwierdzam, że otrzymaliśmy takie zawiadomienie – mówi Ewa Jałowiecka-Śliwa, szefowa Prokuratury Rejonowej w Zamościu.
– Nie odpuszczę, bo nie chcę żeby ktoś głosował za mnie – mówi dziś warszawski prawnik. – Trzeba walczyć o prawdę. Od uzyskania pełnoletności przez moje dzieci uczyłem ich, że trzeba chodzić na wybory. Co mam im odpowiedzieć, kiedy pytają mnie, po co jechali na wybory 250 kilometrów? Muszę walczyć nie o głosy oddane na mnie, bo one nie mają znaczenia. Muszę walczyć dla przyszłych pokoleń. Chcę wiedzieć, z iloma głosami przegrałem w uczciwej walce.
Wygrał proces z Lechem Kaczyńskim
O Piotrze Zygarskim głośno było, gdy pracując jako wiceburmistrz warszawskiej dzielnicy Wawer pozwał wspólnie ze swoim szefem ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego. Zarzucał mu lobbing i dyskryminowanie. Po trwającym sześć lat procesie sąd zasądził mu odszkodowanie – 120 tys. zł.