Miejscowi rozumieją, że duże inwestycje rządzą się własnymi prawami i muszą trwać. Ale jednak sposób prowadzenia prac w miejscach, gdzie przebudowywana jest droga krajowa nr 17 na odcinku z Zamościa do Łabuń, nie wszystkim się podoba.
Przebudowa niespełna 6-kilometrowego odcinka krajówki tuż za Zamościem ruszyła wiosną zeszłego roku. Kontrakt opiewający na 31 mln zł Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad podpisała z firmą Budimex. Zaplanowano wzmocnieniu konstrukcji nawierzchni, rozbudowę skrzyżowań oraz przebudowę systemu odwodnienia, a także budowę chodników, zatok autobusowych, bezpiecznych przejść dla pieszych i sygnalizacji na skrzyżowaniu w Kalinowicach.
Od razu zapowiadano, że prace będą się wiązały z utrudnieniami dla zmotoryzowanych, m.in. wprowadzaniem ruchu wahadłowego. I tak też się stało. Ci, którzy jeżdżą tą trasą od przeszło roku muszą mieć świadomość, że czasem będą musieli trochę postać, a poza tym trzeba jechać zdecydowanie wolniej, bo z powodu poustawianych wzdłuż drogi słupków szosa zrobiła się węższa.
– Niestety, jestem zmuszona tamtędy jeździć, bo pracuję w Zamościu, a mieszkam poza miastem. To jest koszmar, zwłaszcza w godzinach szczytu – mówi pani Aneta z Jatutowa. I narzeka, że trudności są wyraźnie odczuwalne, ale już postęp prac mało widoczny. – Miesiącami grzebali coś na poboczach, potem zabrali się za budowę chodników. To trwało jakoś strasznie długo – denerwuje się kobieta.
– Ja rozumiem, że nie da się wszystkiego zrobić naraz, ale skoro przebudowa ma służyć bezpieczeństwu, to już w trakcie można byłoby o bezpieczeństwie pomyśleć – przekonuje Wojciech Suchowicz, sołtys Wólki Panieńskiej, a jednocześnie radny gminy Zamość.
Jego zdaniem, drogowcy nie robią tego tak, jak powinni. – W ogóle nie wzięto pod uwagę faktu, że tu mieszkają ludzie. Jak kładli chodniki, przejść się nie dało, apelowałem o jakieś kładki dla matek z wózkami czy dla dzieci chodzących do szkoły, ale bezskutecznie – wspomina sołtys. Ostatnią, jedną z wielu interpelacji w sprawie drogi składał na ostatniej, lipcowej sesji. Tym razem zwrócił uwagę na głębokie wykopy, które w żaden sposób nie zostały zabezpieczone i ktoś może tam po prostu np. po zmroku wpaść. – Kopali rowy melioracyjne, to pozatykali je jakąś folią. Jak pada deszcz, woda się tam zbiera – wylicza Suchowicz.
O to, czy przy przebudowie krajówki wszystko idzie jak należy, zapytaliśmy w GDDKiA w Lublinie.
– Zadanie realizowane jest zgodnie z umową, w pełnym zakresie rzeczowym. Na obecnym etapie przebudowywana jest sieć wodociągowa, kanalizacyjna, gazowa i elektroenergetyczna. Prowadzone są też roboty ziemne związane z budową chodników, zjazdów, zatok autobusowych i rowów odwadniających – wylicza rzecznik Łukasz Minkiewicz.
Do zrobienia nadal jest tam sporo. Drogowcy muszą np. zająć się nawierzchnią w ciągu głównym, rozbudować skrzyżowania, bo póki co są nietknięte. Poza tym, nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo w stosunku do tego co zakładano, z powodu „uwarunkowań gruntowych” trzeba było zrealizować więcej prac ziemnych. Dlatego, jak informuje rzecznik GDDKiA, „zajdzie konieczność uaktualnienia harmonogramu rzeczowo-finansowego inwestycji'. Co to oznacza? Przede wszystkim, że z Budimexem trzeba podpisać aneks do umowy i zapłacić więcej. To ma nastąpić do końca sierpnia. Na razie nie wiadomo, o ile koszty wzrosną. Nie można też wykluczyć, że nie uda się dotrzymać pierwotnie przyjętego terminu i inwestycja nie zakończy się w pierwszym kwartale 2023 roku.
Użytkownikom tej trasy nie pozostaje nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość. – Z uwagi na to, że prace prowadzone są pod ruchem, prosimy kierowców i pieszych o szczególną ostrożność i stosowanie się do oznakowania tymczasowej organizacji ruchu – apeluje Minkiewicz.