Dąb, którego w zeszłym roku nie udało się usunąć władzom Kazimierza Dolnego, umiera. Ponad 150-letnie drzewo ma wywiercone w pniu dziury, którymi prawdopodobnie wlano truciznę. Sprawa została zgłoszona na policję.
To nie pierwszy zamach na to drzewo. Mimo że dąb ma już ok. 150 lat, kolejne władze nadwiślańskiego miasteczka nie uwzględniają go w swoich planach i dążą do jego wycinki.
Drzewo rośnie po środku wąskiej, ok. 2,5 metrowej działki, która bywa wykorzystywana jako droga. W przeszłości, gdy właściciele okolicznych nieruchomości się nie grodzili, osoby korzystające ze ścieżki po prostu pień mijali.
Od jakiegoś czasu jest to jednak utrudnione, bo właściciel sąsiedniej działki ogrodził ją siatką. W związku z tym, w ubiegłym roku o wycięcie drzewa apelowała grupa sześciu mieszkańców Kazimierza Dolnego. Poprzednie władze miasteczka poszły im na rękę i uzyskały w puławskim starostwie pozwolenie na wycinkę. Drzewo stoi do dziś, bo o sprawie zrobiło się głośno.
Były z-ca burmistrza miasta, Krzysztof Wawer, umieścił na pniu dębu tabliczkę z napisem „Niesłusznie skazany na ścięcie, bo wyrósł bez zgody”. Ówczesny burmistrz, Andrzej Pisula ostro ten happening skrytykował tłumacząc, że drzewo należy do gminy i „nikt nie może na niego wchodzić”. Do wycinki ostatecznie nie doszło.
Równolegle, władze gminy przyjęły nowy miejscowy plan zagospodarowania z alternatywnym przebiegiem dróg dojazdowych do działek. Pieniędzy na realizację tych planów i wykup gruntów od prywatnych właścicieli w miejskiej kasie jednak brak.
>>> Parczew: Rewitalizacja czyli wycinka totalna. Konserwator: Za 15 lat urosną nowe drzewa
Tymczasem z drzewem nie jest najlepiej.
– W pierwszy weekend czerwca zauważyłem uschnięte gałęzie. Podszedłem bliżej i odkryłem, że w pniu jest kilka dziur, ewidentne ślady wiercenia. Moim zdaniem ktoś wlał do nich szkodliwą substancję powodującą obumieranie dębu – mówi Krzysztof Wawer.
Gdy dowiedział się o tym współwłaściciel drzewa (drugim współwłaścicielem jest gmina, drzewo rośnie na granicy działek), powiadomił policję. – Złożyłem zawiadomienie, że ktoś niszczy dąb, który może mieć nawet 160 lat. Uważam też, że należy sprawdzić, co zostało do niego wlane i czy ta substancja nie spowoduje skażenia gleby – informuje nasz rozmówca.
Atak na dąb krytycznie ocenia również Romana Rupiewicz z samorząd mieszkańców miasteczka. – Moim zdaniem to zbrodnia. Ten dąb jest jednym z najstarszych drzew w tej części miasta. Nie rozumiem jak można robić coś takiego – mówi Rupiewicz.
Zapytaliśmy gminę o plany dotyczące dróg dojazdowych i dębu. Na odpowiedź kazimierskiego magistratu wciąż czekamy.
Do sprawy wrócimy.
>>> Miejski Konserwator Zabytków: Pamiętajmy o ogrodach. Zwłaszcza w mieście