Browary zastanawiają się, na jak długo wystarczą im zapasy dwutlenku węgla. Podobne obawy mają producenci wód mineralnych, wędlin i mleczarnie. Wszystko dlatego, że czołowi wytwórcy CO2 radykalnie ograniczyli jego produkcję. Rząd zapowiada interwencję
– Jest bardzo nerwowo. Od rana miałem już blisko 50 telefonów – mówi przedstawiciel firmy handlującej dwutlenkiem węgla (CO2), z którego powstają bąbelki w piwie.
Nerwowo zrobiło się wtedy, gdy jedna z dużych firm piwowarskich (Carlsberg Polska) ogłosiła, że wstrzymuje produkcję piwa z powodu niedoboru CO2.
Dwutlenek węgla jest wytwarzany głównie jako produkt uboczny przy produkcji nawozów i amoniaku. Kilka dni temu wytwórcy nawozów ograniczyli swoją produkcję z powodu wysokich cen gazu ziemnego, więc siłą rzeczy radykalnie zmalała też produkcja CO2.
– Utrzymujemy obecnie 30 proc. wolumenu znamionowej produkcji dwutlenku węgla – tłumaczy Paweł Wójcik, rzecznik prasowy Grupy Azoty „Puławy”.
– Takiej sytuacji nie było jeszcze nigdy. Owszem, były przestoje techniczne, ale zawsze wtedy gazy produkował drugi z wytwórców – tłumaczy lubelski dystrybutor gazów.
– Niektórzy wpadają w panikę. Jeden z klientów, który normalnie bierze dwie butle, teraz zamówił 60, bo chce mieć zapas. Dzwoni gastronomia, zakłady przetwórstwa mięsnego czy placówki medyczne, które potrzebują dwutlenku węgla chociażby do krioterapii – przyznaje nasz rozmówca, który stara się uspokajać klientów. – Tłumaczę, że jak wszyscy zaczną kupować na zapas, to zaburzy to normalny łańcuch dostaw. Proszę, by zachować spokój i czekać na reakcję rządu.
– Ograniczenia w dostawie dwutlenku węgla niosą za sobą poważne ryzyko wstrzymania lub drastycznego ograniczenia w dostępie do mineralnych wód gazowanych i lekko gazowanych – przyznaje Sylwia Mikiel z biura prasowego Nałęczowa Zdroju, spółki produkującej Cisowiankę.
Problem mogą mieć też producenci mrożonek, które transportuje się najczęściej na tzw. suchym lodzie, czyli zestalonym dwutlenku węgla. CO2 jest też używany też w przemyśle mięsnym i to właśnie firmy z tej branży najgłośniej biją na alarm, w tym duże ubojnie i zakłady, które zużywają duże ilości CO2 do próżniowego pakowania wędlin.
– Problem w branży mięsnej rzeczywiście jest, odczuwają go duże firmy – mówi Monika Karwicka, współwłaścicielka Zakładu Przetwórstwa Mięsnego „Ryjek” z podlubelskiego Nasutowa. I chociaż ten zakład nie używa CO2, to Karwicka nie ma złudzeń, że problemy nie ominą także mniejszych producentów. – Jesteśmy od siebie współzależni. To jedna branża, jeden sektor. Jeśli duże zakłady staną, to małe tego nie udźwigną.
Związek producentów branżowych „Polskie Mięso” już alarmuje, że za kilka dni, gdy skończą się zapasy CO2, stanie ubój trzody i drobiu.
Niepewność dopadła również browary.
– Od naszego dostawcy dostaliśmy zawiadomienie o wystąpieniu tzw. siły wyższej i krytycznych niedoborów ciekłego dwutlenku węgla. W praktyce może to oznaczać zmniejszenie produkcji, może nawet jej wstrzymanie. Decyzję podejmiemy w ciągu kilku dni – mówi nam Joanna Jagiełło-Hulaniecka, współwłaścicielka browaru Jagiełło z Pokrówki pod Chełmem. Szacuje, że zapas CO2 wystarczy browarowi do połowy września.
Większe zapasy, nawet na trzy miesiące, ma za to Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Piaskach. – Więc na razie nie jest to dla nas problemem – mówi Mirosław Domański, prezes piaseckiej OSM. – Problem mają zakłady, które dużo pakują próżniowo. U nas to taka trochę uboczna produkcja, więc nasza spółdzielnia może normalnie pracować.
Zamieszanie wokół dwutlenku węgla ma też inne konsekwencje. Klienci nie zaczęli, co prawda, rozchwytywać piwa ze sklepowych półek, ale browary już widzą większy ruch w interesie. – Hurtownie robią większe zakupy, bo przeczuwają problemy z dostępnością naszych produktów – przyznaje Jagiełło-Hulaniecka.
Rząd zapowiada już interwencję na rynku, która przekonać państwowe gazownictwo do tego, by kluczowym firmom chemicznym sprzedawało gaz ziemny po preferencyjnej cenie. Optuje za tym Ministerstwo Aktywów Państwowych kierowane przez Jacka Sasina.
Problem w tym, że cena gazu na europejskim rynku przekroczyła już 300 euro za MWh i nadal rośnie. Branża chemiczna obawia się, że samo ścięcie marży przez państwowego dostawcę gazu, choć przez nią oczekiwane, może nie przynieść wielkich efektów. A to od nich zależy, czy zwiększona zostanie produkcja nawozów, a wraz z nią dwutlenku węgla do wód, piw i pakowania jogurtów.