Już na początku przyszłego roku sklepy, które omijały zakaz handlu i były otwarte w niedzielę, mają zostać ponownie zamknięte. Wszystko za sprawą podpisu prezydenta pod przepisem uszczelniającym zakaz. Zmiany idą jednak jeszcze dalej: pojawił się pomysł, by sklepy w inne dni zamykać... wcześniej.
Z niedzielnym zakazem handlu żyjemy już od marca 2018 r. Początkowo sklepy mogły działać w dwie niedziele w miesiącu. Teraz” w siedem niedziel w roku. W odpowiedzi na zakazy sieci handlowe wykorzystują furtkę w przepisach: podpisują umowy z placówkami pocztowymi i otwierają się dla klientów także w siódmy dzień tygodnia.
Jak w środku tygodnia
W ten właśnie sposób szlaki dla innych super- i hipermarketów przecierała Biedronka. Dzięki współpracy z Pocztą Polską, portugalska firma mogła otworzyć swoje placówki w dni z obowiązującym zakazem handlu. Potem tym tropem poszli inni gracze na rynku i swoje sklepy, na początku września, otworzył Lidl oraz Kaufland. W naszym województwie tak samo pracuje Społem Chełm. Jak informuje Dariusz Winkler, dyrektor ds. handlu i marketingu tej firmy, to 11 placówek pod szyldem Gama. Na początku października, na razie testowo, cztery swoje lubelskie sklepy we wszystkie niedziele otworzyła Stokrotka.
Na tej samej zasadzie działa nawet sieć sklepów budowlanych Bricoman, a mówi się o dołączeniu do niego także Leroy Merlin.
– Ludzie są – mówi jedna z ekspedientek Stokrotki w Lublinie. – Zakupy robią takie same jak w środku tygodnia. Ktoś wpada po sól, bo właśnie mu się skończyła, a ktoś zakupy na cały dzień, bo ma w lodówce pusto. Spotkałam się z komentarzami starszych pań, które same zakupy robiły ale jednocześnie bardzo nam współczuły, że musimy pracować w niedzielę. Dużo więcej jest jednak komentarzy, że „wreszcie można normalnie kupować”.
Idą zmiany
O uszczelnienie zakazu niedzielnego handlu od dawna apelowała związkowa Solidarność. Zmiana została właśnie wprowadzona, prezydent Andrzeja Duda podpisał rozporządzenie w tej sprawie. Zgodnie z nim w niehandlowe niedziele otwarte będą mogły być tylko sklepy, które świadczą jednocześnie usługi pocztowe, ale tylko te, których przychody z tej działalności przekroczą 40 proc. przychodów danej placówki.
– Celem ustawy z dnia 14 października 2021 r. o zmianie ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni jest wyeliminowanie nieprawidłowego stosowania zawartych w ustawie wyłączeń pozwalających na prowadzenie handlu i wykonywanie czynności związanych z handlem w niedzielę i święta – czytamy w komunikacie opublikowanym przez Kancelarię Prezydenta.
Za złamanie zakazu handlu w niedziele grozi od 1000 zł do 100 tys. zł kary, a przy uporczywym łamaniu ustawy: kara ograniczenia wolności. Nowe przepisy mają wejść w życie pierwszego dnia miesiąca następującego po upływie trzech miesięcy od dnia ogłoszenia, czyli pod koniec stycznia przyszłego roku.
Pomysły i grafiki
Żadna z sieci handlowych działających w niedzielę jako placówki handlowe nie komentuje na razie zmian legislacyjnych. Nie ma też komentarzy mówiących o tym, czy w lutym zakupy będzie można robić już tylko w małych sklepikach, w których za ladą będzie stał ich właściciel lub jego najbliższa rodzina. Nieoficjalnie mówi się, że sklepy mogą szukać nowych sposobów na obejście zakazów. Jednym z nich mogłaby być sprzedaż zdalna i dostarczanie niedzielnych zakupów przez kurierów.
Zmiany nie podobają się jednak Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, która reprezentuje duże sieci handlowe. Od lat postuluje ona, żeby prawo gwarantowało pracownikom sklepu dwie wolne niedziele w miesiącu. Dzięki naprzemiennemu ułożeniu grafików sklep mógłby działać przez cały czas, klienci robić zakupy w dogodnej dla nich chwili, a pracownicy odpoczywać. POHiD wskazuje też, że obecnie obowiązujące przepisy dyskryminują pracowników handlu dzieląc ich na tych, którzy we wszystkie niedziele mają wolne i na tych, którzy pracują w punktach korzystających z wyłączeń np. na stacjach paliw czy w cukierniach.
– Zakaz handlu w niedzielę to bzdura – uważa kasjerka jednej z lubelskich Biedronek. – Państwo w takie rzeczy nie powinno się wtrącać. Nie powinno się narzucać ludziom, kiedy mogą zrobić zakupy, a kiedy nie. Nie powinno się narzucać pracownikom, kiedy mają pracować a kiedy nie. Nikt nas przecież nie zmusza do pracy w tym, a nie w innym miejscu. Nikt nie powinien też dyktować wolnego na siłę. Ja wolałabym pracować w weekend i mieć więcej czasu na tygodniu, żeby móc go poświęcić dzieciom w przygotowaniu się do klasówek. Nie rozumiem dlaczego ktoś ma mi dyktować, że mam im poświęcać czas w niedzielę.
Demonstracja
4 listopada Sekcja Krajowa Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność” organizuje demonstrację w Warszawie przed siedzibą Polskiej Organizacji Handlu i Usług.
– Gorąco apelujemy do pracowników wszystkich sieci handlowych o udział w proteście. Jeśli chcemy, żeby praca w sklepach wreszcie zmieniła się na lepsze, nasz protest musi być głośny i liczny. Nikt nie rozwiąże naszych problemów za nas. Musimy zrobić to sami. Musimy pojechać na demonstrację do Warszawy. Im będzie nas więcej, tym silniejszy będzie nasz głos – zachęcają organizatorzy.
Protestujący domagać mają się wzrostu wynagrodzeń, zwiększenie liczby pracowników w sklepach, niedziel wolnych od pracy w handlu.
Ale pomysły idą dalej, bo Alfred Bujara, szef sekcji handlowej NSZZ Solidarność postuluje, żeby sklepy w żaden dzień tygodnia nie mogły działać do późnych godzin wieczornych. – Przecież na Zachodzie i w Europie Środkowej są ograniczone możliwości otwarcia sklepów. U nas nie – mówił podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu na rzecz Rozwoju i Promocji Polskiego Handlu. – Tam po godzinie w niektórych krajach 20, w niektórych 21, może się otworzyć tylko malutki sklep. O 18.30, teraz o 19, jak państwo wiecie, w Brukseli sklepy się zamykają. U nas mogą (handlować – red.) nawet i całą noc.