Po każdym deszczu skrzyżowanie ulic Lazurowej z Powiatową w Zamościu wygląda jak wielkie jezioro. Woda potrafi tu "stać” tygodniami.
A ludzie mają już takiej sytuacji serdecznie dość. - Bo to prawdziwa tragedia. Na dodatek sytuacja trwa już od kilku lat - zapewnia Dorota Kudełko, jedna z mieszkanek ulicy Lazurowej. - Mam 4 dzieci, w tym jedno chore na astmę. Jak się mają prawidłowo rozwijać, skoro ciągle przed domem stoi ta śmierdząca i brudna kałuża. Nawet samochodem muszę docierać do domu naokoło.
W lecie woda z Lazurowej właściwie nie znika. Jesienią i wiosną jest niewiele lepiej, a zimą rozlewisko zamarza i tworzy się wielkie lodowisko. Po każdym większym deszczu mieszkańcy okolicznych domów są zmueszeni walczyć z wodą, która wdziera się im do piwnic. - Jak nas parę lat temu zalało, to wszystko w piwnicy przepadło - opowiada Dorota Kudełko. - Zaraz po tym podnieśliśmy podjazd na podwórko, ale obawiam się, że jak mocniej popada, znowu będziemy pływać.
- Sytuacja na tej ulicy jest rzeczywiście bardzo poważna i stwarza spore zagrożenie dla bezpieczeństwa - przyznaje kpt. Andrzej Szozda, rzecznik prasowy zamojskiej straży pożarnej, która na Lazurowej ma wyjątkowo wiele roboty. - Interweniujemy tam regularnie, wypompowując wodę. Ale rozwiązanie problemu nie należy do nas.
Do winy nie poczuwają się także zamojscy drogowcy. - Powodem zalewania ulicy jest brak kanalizacji deszczowej - przekonuje Anna Muszyńska, szefowa Zarządu Dróg Grodzkich. - Ale to nie my jesteśmy administratorami sieci kanalizacyjnej. Zajmuje się tym Wydział Gospodarki Mieszkaniowej, Ochrony Środowiska i Infrastruktury Komunalnej. - To nie nasze kompetencje - odbija piłeczkę dyrektor Roman Kozak i odsyła do swoich kolegów z Wydziału Rozwoju Gospodarczego. - W tym rejonie Zamościa trwa właśnie modernizacja ulicy Powiatowej. Mamy za mało pieniędzy, żeby zając Lazurową. Jednak plan jej remontu już jest. Zostanie zrealizowany w przyszłym roku - obiecuje Stanisław Flis, wicedyrektor tego wydziału.
Mieszkańcom nie zostaje nic innego, jak czekać. Sprawy mają pilnować również strażacy. - Jeżeli sytuacja się nie poprawi, będziemy już oficjalnie interweniować. Nie może być tak, że ulica jest tak często zalewana. Bo z tego powodu w każdej chwili może dojść do wypadku - uprzedza Szozda.