Ukraińscy nacjonaliści zatrzymali pociąg relacji Bełżec–Lwów, a następnie wymordowali ponad 70 polskich pasażerów. W ostatnią sobotę członkowie tomaszowskiego Związku Strzeleckiego "Strzelec” przemaszerowali z Tomaszowa do Bełżca, by oddać hołd pomordowanym.
– Dzięki komendantowi tomaszowskiego "Strzelca” Jarosławowi Antoszewskiemu młodzież upamiętniła zapomniane ofiary ukraińskiego ludobójstwa – mówi Jarosław Świderek z zamojskiego Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu.
Strzelcy – w pełnym umundurowaniu i z bronią – zaciągnęli przy mogile wartę honorową i zapalili znicze. Szczegóły zdarzenia przybliżył Jarosław Świderek. – O tej haniebnej zbrodni mało kto dzisiaj pamięta – mówi Świderek.
Do mordu doszło trzy kilometry za Bełżcem – w Zatylu. Przy samych torach ustawiony jest tam zapomniany pomnik z piaskowca.
– W sobotę przy obelisku nie płonął nawet jeden znicz, nie było wieńców, a jedynie z jednej części pomnika wystawały zasuszone kwiatki. Czyżby wszyscy zapomnieli? – pyta pan Jarosław.
Spośród zamordowanych pasażerów pociągu zidentyfikowano zwłoki tylko ponad 40 osób. To byli mieszkańcy Tomaszowa, Bełżca, Narola i Lwowa. Pozostali to polscy uciekinierzy z powiatów hrubieszowskiego, rawskiego (Rawa Ruska) oraz z Sokala.