Złamana kość czaszki, wybite zęby, ślady przypalania papierosami. Z takimi obrażeniami trafiła do szpitala 52-latka. Skatował ją konkubent. Gdyby nie interwencja dzielnicowego, poszkodowana mogłaby już nie wstać z łóżka.
Dzielnicowy jednak dalej kontrolował zachowanie jej 43-letniego konkubenta. Ale pod koniec października nikt nie otworzył mu drzwi. - Oboje wyszli na spacer - uspokoiła funkcjonariusza sąsiadka konkubentów.
W zeszłym tygodniu Borawski zajrzał do nich ponownie. - Nikt nie otwierał drzwi, ale z mieszkania dochodziły jakieś odgłosy - opowiada kom. Kopeć.
Policjant zaniepokoił się nie na żarty, gdy jedna z sąsiadek powiedziała mu, że ostatnio widywała jedynie Mirosława D., dzielnicowy bez ceregieli wszedł do mieszkania. Jak później wspominał, tak skatowanej kobiety nigdy nie widział. Leżała opuchnięta w łóżku. Miała powybijane zęby i złamaną kość czaszki, a na jej ciele były ślady przypalania papierosami. Karetka odwiozła 52-latkę do szpitala. Jej oprawca trafił do policyjnego aresztu. Miał ponad 1 promil alkoholu w wydychanym powietrzu.
Podczas dochodzenia wyszło na jaw, że na Wszystkich Świętych Mirosław D. uderzył konkubinę krzesłem w głowę. Później - wbrew woli - zamykał ją na klucz w mieszkaniu. Ustalono, że 43-latek od dłuższego czasu znęcał się nad konkubiną fizycznie i psychicznie. Po alkoholu wszczynał awantury, wyzywał kobietę, bił ją czym popadło, kopał, przypalał papierosem, zmuszał do współżycia. I na każdym kroku zastraszał.
Mirosław D. odpowie za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad konkubiną. Grozi mu za to nawet do 10 lat więzienia. Podejrzany przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale odmówił złożenia wyjaśnień. W piątek Sąd Rejonowy w Zamościu aresztował go tymczasowo na trzy miesiące.