Obwodnica Hetmańska odcięła od świata pięć gospodarstw. Mieszkańcy brodzą po kostki w błocie, bo buldożery rozwaliły im drogę do miasta. Samochody muszą zostawiać przy obwodnicy, ponieważ dalej jechać się nie da. A urzędnicy nie widzą problemu.
Przejezdny odcinek drogi "naokoło”, kończy się kilkaset metrów od domu pana Bolesława. Mieszkańcy odciętych od świata budynków (w sumie kilkanaście osób) parkują samochody na nieoddanej jeszcze do użytku obwodnicy. Ale przejście od auta do domu, to już wyczyn. Drogę zagradzają zwały błota.
- Trzeba mieć ze sobą gumiaki i to wysokie, bo jest stromo, a błoto grząskie. Młodsi sobie jakoś radzą, ale starsze osoby od wielu tygodni nie wychodzą z domu - dodaje Anna Goryczka, bratanica pana Bolesława.
To, że będzie problem z dojazdem do tych kilku domów, można było przewidzieć. Budowę obwodnicy planowano od wielu lat. - W pierwotnych planach nie było drogi do odciętych domów ze względu na brak pieniędzy. Później wynegocjowano większe dofinansowanie z funduszy strukturalnych, ale nikt nie wprowadził korekt - mówi Jadwiga Proć z firmy Strabag, wykonawcy robót przy obwodnicy.
Zamojscy urzędnicy obudzili się dopiero niedawno, ale było już za późno na to, by budowę dojazdu włączyć do ogólnego planu robót. - Sprawę dojazdu załatwimy po oddaniu do użytku obwodnicy. Wszystko jest uzgodnione z mieszkańcami. Nie widzę żadnego problemu - mówi Jerzy Różyło, dyrektor Wydziału Rozwoju Gospodarczego Urzędu Miasta Zamość.
Zakończenie budowy obwodnicy przewidziano na 15 grudnia, chociaż ze względu na pogodę sprawa może się przeciągnąć. Dopiero wtedy, czyli w styczniu albo lutym, wybudowany zostanie zjazd. Problem polega na tym, że w tym czasie mieszkańcy odciętych od świata domów nie będą mogli parkować na obwodnicy. Pozostanie im zatem przedzieranie się przez bagnisko od drugiej strony.