- Nie można oszczędzać kosztem pacjentów - mówią oburzeni. Jeden, a nie - jak dotąd - dwóch lekarzy na nocnym dyżurze na sześciu oddziałach. Interniści mówią "nie” i składają wypowiedzenia z pracy. Wczoraj dołączyli do nich inni specjaliści.
Poszło o dyżury. - Nie chodzi nam o pieniądze za nie, ale o bezpieczeństwo pacjentów - mówią lekarze, którzy nie godzą się z obowiązującym od środy zarządzeniem dyrektora szpitala.
Wynika z niego, że podczas nocnego dyżuru na oddziale wewnętrznym ma pracować jeden lekarz. Dla oszczędności. - Dotychczas dyżur pełniło dwóch. Mieli pod opieką pacjentów z sześciu oddziałów, na pozostałych oraz na izbie przyjęć udzielali konsultacji - mówią specjaliści i proszą o niepodawanie ich nazwisk.
Podkreślają, że oddziały rehabilitacji i neurologii mieszczą się w drugim skrzydle szpitala, natomiast trzy inne w oddalonych budynkach. - Dotychczas jeden lekarz dyżurny nie opuszczał oddziału wewnętrznego z powodu sześciu łóżek intensywnej terapii - opowiadają.
Przekonują, że zarządzenie jest niebezpieczne dla zdrowia i życia pacjentów. - Jeden lekarz nie będzie w stanie dotrzeć na czas do chorych hospitalizowanych na 235 łóżkach.
Interniści podzielili się swoimi obawami z NFZ, konsultantem wojewódzkim do spraw interny, starostwem i prokuraturą, a następnie złożyli wypowiedzenia. Na biurko dyrektora trafiło osiem pism, ale wczoraj zrobili to także ginekolog, dwoje neurologów i troje pediatrów. Nie można wykluczyć kolejnych wypowiedzeń.
Pacjenci obawiają się paraliżu.
- Bardzo się boję, bo jestem częstym bywalcem szpitala - powiedział nam Józef Pilarczyk. - Jeżeli zabraknie opieki medycznej, to trzeba będzie zamknąć szpital.
Do takiej sytuacji może dojść już za trzy miesiące, bo wtedy skończy się okres wypowiedzeń. - Na razie jest to sprawa między dyrekcją a pracownikami - powiedziała Teresa Futyma, rzecznik prasowy szpitala.
Z Tadeuszem Garajem, dyrektorem szpitala w Hrubieszowie, nie udało się nam skontaktować.