Miłości i szacunku do ojczyzny uczył go przed wojną dziadek. Dziś sam jest dziadkiem i wspomina tamten czas. Niedawno świętowaliśmy 600 rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Mało kto wie, że w jego rodzinnym Tarnoszynie w powiecie tomaszowskim stoi krzyż upamiętniający 500-lecie rozprawy z Krzyżakami.
Grunwald. – Od dziecięcych lat ten obco brzmiący wyraz był mi znany – opowiada Tadeusz Wolczyk. – Naprzeciw domu dziadka, w centralnym miejscu Tarnoszyna, przy skrzyżowaniu dróg stał wielki drewniany krzyż. W czasie odwiedzin u dziadka (mieszkał samotnie), jako kilkuletni chłopiec, zadawałem mu różne pytania, między innymi, dlaczego ten olbrzymi krzyż nazywa się tak dziwnie.
Dziadek z chęcią i cierpliwością opowiadał: – Przypomina wielką bitwę rycerzy polskich z Krzyżakami, którą stoczono bardzo dawno temu, w dniu 15 lipca 1410 roku pod miejscowością Grunwald i na pamiątkę pięćsetnej rocznicy tego zwycięstwa ten krzyż postawiono.
\"Krzyżacy” na dobranoc
Poznawaliśmy nowe postaci i ich losy. Wówczas z szacunkiem i chłopięcą lękliwością zacząłem odnosić się do krzyża. Czynię to do dnia dzisiejszego, gdy tylko odwiedzam Tarnoszyn.
Były czytane też książki inne, również ciekawe. Najwięcej jednak łez wsiąkło w moją poduszkę w czasie słuchania "Quo vadis”.
Wrzesień 1940 roku, pierwszy obowiązek szkolny. Z dziadkiem dzieliłem się o swoich nowych przeżyciach i odczuciach. Szybko chciałem się nauczyć czytać. Nie było to proste, jak mi się początkowo wydawało. Dziadek uczył mnie cierpliwości, a gdy moje literowe kulfony zaczęły upodabniać się do liter, rozpoczął naukę estetyki w pisaniu w formie kaligrafii, co było również niełatwe.
Polska to piękny kraj
Latem, zaraz po tych wydarzeniach, sąsiedzi ukraińscy ożywili się, na wygonie nad rzeką zorganizowali wiec-festyn. Pełno obcych ludzi, żółto-niebieskich proporczyków. Kolorystyka i tempo tych zdarzeń ciekawiło. W tej sytuacji częściej dokuczałem dziadkowi, który tryskał humorem, wyrażając się w ten sposób: - Diabeł z szatanem wzięli się mocno za bary, a wiesz synku, czym to się skończy? Naszym zwycięstwem.
Byłem dzieckiem wojny i wojna wciąż trwała. Latem 1942 a może 1943 roku dziadek zaczął mi tłumaczyć, kto ja jestem, że Polska to piękny i duży kraj, i tak stopniowo doszedł do krzyża-pomnika w Tarnoszynie (powtarzał to kilkakrotnie, bym nie zapomniał).
Podnieśli rękę na krzyż
W tej konkretnej, wymuszonej sytuacji, jesienią 1918 roku rozpoczęła się wojna polsko-ukraińska. Ukraińscy mieszkańcy Tarnoszyna powołali radę ludową. Pierwszą decyzją tej rady było: usunąć krzyż dumy Polaków. Siłą przymuszono dwóch młodych Polaków do ścięcia krzyża. Drewno przewodniczący rady Jędruch Migus końmi zaciągnął na swoje podwórko, z przeznaczeniem na opał. Wojna polsko-ukraińska zakończyła się pod koniec maja 1919 roku zwycięstwem Polaków.
Granica wschodnia została ustalona na Zbruczu 17 lipca 1919 roku. Życie wracało wolno do normy. Ukraińcy uspokoili się i przycichli.
Spotkała ich kara
Dzień bezchmurny, słoneczny, było bardzo gorąco. Samozapłon czy inne nieznane fatum było przyczyną tego pożaru? Bardzo szybko ogień rozprzestrzenił się na sąsiadów, którzy również spalili się. Opowiadano, że spłonęły tylko te domy, w których do opału wykorzystywano drewno z krzyża. Ten dziwny przypadek dotyczący najaktywniejszych członków rady w Tarnoszynie, przeraził i przestraszył ukraińskich mieszkańców wsi i w miejscowościach sąsiednich.
Nowy krzyż-pomnik wzniesiono latem 1919 roku. Stał i stać będzie. Żadna zbrodnicza ręka nie ośmieli się go skrzywdzić. Nawet w czasach i latach najtrudniejszych dla Polaków od jesieni 1939 do lata 1947 roku.
Nie wszyscy, ale znaczna cześć Polaków zdołała uniknąć i przeżyć najtragiczniejsza noc, noc zgrozy i masowego mordu z 17 na 18 marca 1944 roku, kiedy zbrodnicze pododdziały UPA-OUN zaatakowały jednocześnie ze wszystkich stron wieś, mordując i zabijając wszystkich, którzy znaleźli się w zasięgu siekiery. Nie oszczędzono nikogo, małych dzieci, kobiet czy starców (wykaz ofiar znajduje się w kościele pw. św. bp Stanisława w Tarnoszynie – red.).
W wielki piątek 1944 roku jednak nie zadrżały ręce podpalaczom kościoła. Spłonęła świątynia, spłonęły domy i zabudowania gospodarcze. Spłonął dorobek życia, dorobek pokoleń. By całkowicie pogrzebać polskość Tarnoszyna, latem 1944 roku usypano kopiec zwany mohyłą, w której symbolicznie pogrzebano Polskę. Mohyła nie trwała długo. Przemieszczający się latem 1945 roku pododdział Wojaka Polskiego, zorientowawszy się w czasie krótkiego postoju, wypoczynku w pobliżu cerkwi, co to za kopiec, nakazał jego zlikwidowanie tylko przy pomocy rąk, bez żadnych narzędzi (relacje tę przekazał mi W. Bida we Lwowie 1969 r.).
Pan Tadeusz poświęcił te wspomnienia ofiarom OUN-UPA zamordowanym w Tarnoszynie oraz dziadkowi Józefowi.