Wchodzić, powiesić płaszcz, wyciągnąć ręce z kieszeni i zachowywać się kulturalnie - tak radiolog z biłgorajskiego szpitala próbował nauczyć zasad savoir- vivre`u pacjenta. Tymczasem sam spóźnił się ponad godzinę i nikogo nie przeprosił.
I mężczyzna czekał. Choć łatwo nie było. Ani jemu, ani innym pacjentom umówionym tego dnia do Leszka Adamczyka, specjalisty radiologii. - Skopia żołądka przeprowadzana jest na czczo - tłumaczy nasz Czytelnik. - Jedna z siedzących w kolejce starszych kobiet poczuła się nawet słabo.
Czas mijał, a lekarza nie było. Okazało się, że jedzie z Zamościa. Gdy się pojawił, była 13.10. - Przeszedł obojętnie obok pacjentów i udał się do recepcji - opowiada mężczyzna. - Gdy w końcu wyszedł, zwrócił się do mnie: "wchodzić, powiesić płaszcz, wyciągnąć ręce z kieszeni i zachowywać się kulturalnie”. I dorzucił. "Jakiś pan taki… impertynencki!”.
Właśnie to najbardziej rozzłościło naszego Czytelnika. Odpalił więc lekarzowi, że on przecież również trzyma ręce w kieszeniach. Wtedy usłyszał, że medykowi wolno, bo szuka… pieczątki. - I oświadczył mi, że jestem za młody, żeby zwracać mu uwagę - wścieka się 30-letni biłgorajanin. - A mówił to wszystko ze złością, przybliżając swoją twarz na kilka centymetrów do mojej.
Pacjent poszedł na skargę do dyrektora szpitala. - Bo takie praktyki trzeba ukrócić - tłumaczy.
Dyrektor Andrzej Jarzębowski zapewnia, że sprawa zostanie wyjaśniona. - Pacjent powinien jednak złożyć do mnie skargę pisemną. Wtedy powołamy komisję dyscyplinarną, która zajście zbada. Niewykluczone, że ta sprawa może trafić do sądu pracy.
A radiolog nie ma sobie nic do zarzucenia. - Jestem zapracowany, bo lekarzy mojej specjalności jest mało - tłumaczy Leszek Adamczyk. - Dojeżdżam do Biłgoraja i czasami mam poślizgi czasowe. To są sytuacje losowe. I pacjenci je rozumieją. Nikogo nie lekceważę. Ale ten pan był nonszalancki. Rozmawiał ze mną, trzymając obie ręce w kieszeniach… To było niekulturalne.
* Imię i nazwisko do wiadomości redakcji