Kula kaliber 9 mm wystrzelona pistoletu P 83 miała trafić do specjalnego pojemnika na tzw. strzały próbne. Pech chciał, że odbiła się rykoszetem i utknęła w ciele 29-letniego ochroniarza. Na szczęście mężczyzny nic już nie zagraża.
- 38-letni magazynier przyjął pistolet od schodzącego ze służby 43-latka z Izbicy. Oddał dwa niekontrolowane strzały. Drugi z nich odbił się rykoszetem. Ranny został 29-letni ochroniarz, mieszkaniec gminy Sułów, który w tym momencie stał obok - opowiada Piotr Kapluk, naczelnik wydziału dochodzeniowo-śledczego Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Ranny ochroniarz został natychmiast przetransportowany na chirurgię szpitala "papieskiego”. Miał dużo szczęścia, bo pocisk co prawda utknął mu w okolicy lędźwiowej, bardzo blisko kręgosłupa, ale nie uszkodził żadnych narządów wewnętrznych.
- Stan pacjenta jest stabilny. W tej chwili jest diagnozowany - mówi Ryszard Pankiewicz, rzecznik prasowy szpitala. - Obecnie przeprowadzana jest m.in. tomografia komputerowa, która pozwoli na bardzo precyzyjne ustalenie miejsca, w którym nabój się znajduje. Dzięki temu będzie można ustalić, w jaki sposób najbezpieczniej wydobyć go z ciała pacjenta.
Zabieg operacyjny powinien rozpocząć się natychmiast po zakończeniu badań.
Wyjaśnieniem sprawy zajmuje się policja, ale nie tylko.
- Powołałem specjalną wewnętrzną komisję, która ma zbadać to zdarzenie - informuje Artur Bara, szef BAKO. - Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak mogło do tego dojść. To doświadczeni, przeszkoleni ludzie. Wielokrotnie mieli do czynienia z bronią. Nigdy nic podobnego się nie zdarzyło.
Bara nie chce na razie wyrokować, kto zawinił w tej konkretnej sytuacji, ani mówić o wyciąganiu konsekwencji wobec kogokolwiek.
- Oddanie strzału próbnego przez magazyniera jest jedną z procedur, stosowanych właśnie po to, by tego rodzaju wypadków uniknąć - zapewnia szef agencji. - Nie wiem, w co trafił ten pocisk, dlaczego nastąpił rykoszet, dlaczego kula nie trafiła do specjalnie wyznaczonego pojemnika.
Każdy z trzech mężczyzn, biorących udział w zdarzeniu był trzeźwy.
- Magazynier został przesłuchany i zwolniony do domu. Był w szoku. Nie potrafił wyjaśnić, jak to się stało - opowiada Kapluk.
Na razie nie postawiono mu żadnych zarzutów. - Potrzebne są przesłuchania kolejnych świadków. Czekamy też na opinię lekarzy o stanie postrzelonego - mówi Kapluk.
Zdradza jednak, że mężczyzna najprawdopodobniej będzie odpowiadał za niewłaściwe posługiwanie się bronią i narażenie kolegi na ciężki uszczerbek na zdrowiu. Za coś takiego będzie mu grozić nawet do 10 lat więzienia.
Szef BAKO obiecuje wszelką niezbędną pomoc pokrzywdzonemu i jego rodzinie.