Sprawa sięga 2013 roku i dotyczy odszkodowania, które dostała właścicielka lubelskiej kamienicy. Pieniądze miały trafić na szczytny cel, a w rzeczywistości zostały wykorzystane przez osoby rzekomo cieszące się zaufaniem społecznym.
– Opinia biegłych i dokumentacja biegłych wskazują jasno, że oskarżeni czynili dyspozycje zakładania lokat. Osiągnięty zysk wyniósł 385 tysięcy. To są również dyspozycje wypłat, zadatków, opłat za samochód. Przecież zgodnie z deklaracjami oskarżonych środki miały służyć funduszowi – mówiła sędzia Marcelina Kasprowicz podczas ogłoszenia wyroku w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Jej zdaniem kwestia uznania winy nie pozostawia wątpliwości.
Ostatecznie trójka radców została skazana na 11 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i grzywnę w wysokości 450 stawek dziennych, ustalając wysokość stawki na 150 złotych.
Sąd orzekł wobec nich również obowiązek naprawienia wyrządzonej szkody, poprzez zapłatę na rzecz spadkobierców prawie 3 mln złotych, do tego koszty procesu, opłaty na rzecz skarbu państwa i zakaz wykonywania zawodu radcy prawnego na okres pięciu lat.
Przypomnijmy: sprawa sięga 2013 roku, kiedy to właścicielka lubelskiej kamienicy dostała 4 mln złotych odszkodowania wraz z odsetkami. Chodziło o przedwojenną posesję przy ulicy Czystej (boczna ul. Wieniawskiej), którą wraz z mężem próbowała odzyskać przez wiele lat (nieruchomość została zajęta przez wojsko, a w 1996 roku trafiła w posiadanie Miasta).
Ostatecznie budynek co prawda nie trafił w ich ręce, ale małżeństwu udało się wywalczyć sowite odszkodowanie. Wtedy mąż kobiety już nie żył, ale zgodnie z jego wolą, wdowa postanowiła przekazać znaczną część pieniędzy na Katolicki Uniwersytet Lubelski poprzez utworzenie specjalnego funduszu jego imienia, z którego miały być finansowane „projekty naukowe i badawcze, opracowywane przez nauczycielki akademickich Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dzięki temu naukowcy mogli co roku dostawać do 150 tys. zł na swoje badania. Pieniądze jednak miały nie trafić na konto uczelni.
Kobieta zmarła w 2017 roku, a sprawa funduszu ucichła. Po kilku latach o darowiznę zapytał KUL, który następnie złożył zawiadomienie do prokuratury. O przywłaszczenie funduszy zostało oskarżonych troje radców prawnych, którzy obsługiwali darowiznę. Pieniądze miały być na koncie kancelarii, o czym oskarżeni nie informowali. W trakcie postępowania okazało się, że zaginione pieniądze zostały wpłacone na 14 lokat bankowych, należących do ich kancelarii. Proces ruszył na początku ubiegłego roku. Na ławie oskarżonych zasiadł 74-letni wówczas Krzysztof P., 65-letnia Katarzyna P., i 69-letnia Iwona K.
– Oskarżeni argumentowali, że mieli prawo przechowywać środki na rachunku, dlatego, że byli wykonawcami i członkami kapituły funduszu, zatem wykonywali wolę mocodawcyni. W 2013 roku rzeczywiście podpisała taką wolę. Oskarżeni przekonywali, że skoro rektor był bezczynny to nie można mówić o zamiarze przywłaszczenia, bo środki oczekiwały na ich uruchomienie. Dokumenty temu jednak przeczą – mówiła sędzia Marcelina Kasprowicz, która wskazuje, że dla radców było jasne od początku, co mają zrobić ze środkami.
Kobieta, zdaniem sądu, zwróciła się do radców, ponieważ liczyła na profesjonalną pomoc i odpowiednie wykorzystanie funduszu zgodnie z jej wolą. Tak się jednak nie stało.
–To wszystko pokazuje obraz intencjonalnego przetrzymywania środków na kontach kancelarii, po to, by czerpała z nich korzyści. Opinia biegłych jasno wskazuje, że oskarżeni czynili dyspozycje zakłądania lokat. Były również potrącane środki za obsługę funduszu. Oskarżeni uważali, że pobrana przez nich rzeczywista kwota była wynikiem uzgodnionego i akceptowanego wynagrodzenia – dodaje sędzia.
Uznani za winnych radcowie nie zgodzili się z treścią wyroku i wyszli w trakcie jego ogłoszenia. Jak zapowiedzieli – będą się od niego odwoływać.