Wyborcy twierdzą, ze niczego nie podpisywali, więc policja wszczęła dochodzenie w sprawie nadużyć przy sporządzaniu list z podpisami wyborców popierających w jesiennych wyborach kandydatów Biłgorajskiego Porozumienia Samorządowego do rady powiatu oraz rad gmin. Grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności.
Ale ponad 200 wyborców popierający kandydatów na radnych powiatowych i gminnych z list PSL, PiS i PO, do których w ramach działań weryfikacyjnych dotarli śledczy, potwierdziło jednak autentyczność złożonych przez siebie podpisów. Stąd odmowa wszczęcia dochodzenia.
W toku postępowania sprawdzającego cześć obywateli zakwestionowała za to swoje podpisy na listach lokalnego komitetu.
– Twierdziły, że albo nie składały podpisów, albo podpisali się na liście Biłgorajskiego Porozumienia Samorządowego, ale ich podpis nie był przyporządkowany konkretnemu kandydatowi do rady powiatu czy gminy – informuje Zbigniew Reszczyński, szef Prokuratury Rejonowej w Biłgoraju, która nadzoruje wszczęte postępowanie.
Śledczych czeka żmudna praca. Będą musieli dotrzeć i przesłuchać w charakterze świadków wszystkich obywateli, których podpisy widnieją na listach BPS.
Każdy kandydat, który ubiegał się o mandat radnego powiatu biłgorajskiego, musiał zebrać co najmniej 200 podpisów poparcia w okręgu wyborczym. W gminach do rejestracji kandydata na radnego wystarczyła nieco mniejsza liczba z głosami poparcia.
Na pewno nie obejdzie się bez opinii biegłego grafologa.
W Radzie Powiatu komitet ma dwoje swoich przedstawicieli, przedstawiciele Biłgorajskiego Porozumienia Samorządowego zasiadają też w radach gmin.