Na stare lata 73-latek spod Dołhobyczowa dorobił się trzech synów. Ale razem z młodą konkubiną nie radzą sobie z ich wychowaniem. Najstarszy syn trafił już do adopcji. Podobny los może spotkać jego dwóch młodszych braci, którymi po pijaku opiekowali się rodzice.
Eugeniusz I. z 28-letnią konkubiną po szkole specjalnej, dwuletnim Pawłem i dziewięciomiesięcznym Michałem mieszkają w popegeerowskim bliźniaku. W niedzielę jedna z sąsiadek poinformowała policję, że para najprawdopodobniej po pijaku opiekuje się dziećmi.
Mundurowi nie zbagatelizowali tego sygnału. Arleta P. miała 1,4 promila, jej partner nie chciał poddać się badaniu. Ale był pod działaniem alkoholu, co – po niepewnych ruchach, bełkotliwej mowie oraz zapachu – było widać, słychać i czuć.
– Dzieci były zaniedbane, starszy chłopiec bawił się puszką po piwie, bo nie miał innych zabawek – informuje Edyta Krystkowiak, rzecznik prasowy hrubieszowskiej policji, która sprawdza czy rodzice nie narazili pociech na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.
Karetka odwiozła dzieci do szpitala. – Chłopcy trafili do nas ze względów społecznych, a nie zdrowotnych – mówi Teresa Futyma, rzecznik prasowy hrubieszowskiego szpitala. – Czują się dobrze. Na pewno potrzebują dużo miłości.
Arleta P. po odebraniu dzieci musiała wytrzeźwieć, ale w poniedziałek pojawiła się przy ich łóżeczkach. We wtorek odebrała chłopców do domu. Sprawą zajmuje się sąd rodzinny.
Kobieta razem z konkubentem są na rencie, dlatego korzystają tylko ze świadczeń rodzinnych: zasiłków rodzinnych na dzieci oraz darów żywnościowych.
– Ostatnio nie mieliśmy żadnych niepokojących sygnałów od sąsiadów, czy policji – mówi Małgorzata Podpora, p.o. kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dołhobyczowie. – Pielęgniarka środowiskowa nie zgłaszała, żeby dzieci były bite czy zaniedbywane. Wiadomo, że pan Eugeniusz jest w konflikcie z sąsiadami.
Gdy cztery lata temu dobiegający siedemdziesiątki mężczyzna został ojcem, zrobiło się o nim głośno w całym kraju. Przy młodszej o 45 lat konkubinie krzepki staruszek kroczył dumny jak paw, ale sielanka nie trwała długo. Jedna z sąsiadek zauważyła, że z trzymiesięcznym Piotrusiem dzieje się coś niedobrego, bo ciągle śpi.
Chłopczyk w głębokiej śpiączce oraz obrażeniami głowy i nóżki trafił do szpitala. Jego stan był bardzo poważny. W Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie spędził dwa miesiące. Konkubentów pozbawiono władzy rodzicielskiej. Arleta P. zeznała przed sądem, że upadła z dzieckiem. Za nieumyślne spowodowanie obrażeń zagrażających życiu synka skazano ją i konkubenta na dwa lata więzienia w zawieszeniu.