Z końcem grudnia skończy się okres, w którym, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Rolnictwa, rolnicy mieli poddać kontroli wszystkie opryskiwacze ciągnikowe polowe i sadownicze. Okazuje się, że tylko niewielu, mimo grożących im kar, zdecydowało się ten nakaz zrealizować. Gdyby teraz próbowali nadrobić zaległości, nie uda im się tego dokonać, bo niestety żaden punkt nie prowadzi już kontroli tego sprzętu.
Na Zamojszczyźnie funkcjonuje siedem punktów, upoważnionych do kontrolowania takiego sprzętu, m.in. w Sitnie, Tyszowcach, Bukowinie i Turobinie. - Nie prowadzimy teraz badań kontrolnych - usłyszeliśmy od Roberta Bałbustyna ze stacji kontrolnej w Tyszowcach. - Wcześniej, kiedy mogliśmy to robić, przeprowadziliśmy około siedemdziesięciu kontroli. Zgłoszono do nas zaledwie kilka procent sprzętu z okolicznych miejscowości. Rolnicy nie są tym zainteresowani pomimo, że w naszym punkcie nie muszą płacić.
Zdaniem Bałbustyna taka postawa rolników bierze się stąd, że wiedzą oni doskonale, że ich sprzęt jest w bardzo złym stanie, a w związku z tym po prostu nie można go wykorzystywać.
- Od początku 1999 roku, kiedy rozporządzenie weszło w życie do lipca tego roku skontrolowano dwa i pół tysiąca na około pięćdziesiąt tysięcy opryskiwaczy w naszym regionie. Powodem tego stanu na pewno nie jest niewiedza rolników - mówi Mirosław Nakonieczny, inspektor w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Roślin w Lublinie. - Ośrodki Doradztwa Rolniczego przeprowadziły akcję informującą o rozporządzeniu. Nie tylko zły stan techniczny sprzętu, spowodował że rolnicy niechętnie pojawiali się w punktach kontrolnych. Pomimo, że badania dofinansowywał skarb państwa w niektórych punktach trzeba była za nie dopłacić nawet do osiemdziesięciu złotych.
W WIOR dowiedzieliśmy się jednak, że teraz jest już zbyt późno na to, by nadrabiać zaległości. - W życie weszła nowa ustawa i do tej pory nie ma do niej rozporządzeń wykonawczych. Teraz po prostu nie wiadomo, w jaki sposób przeprowadzać kontrole. Badania realizowane w oparciu o poprzednie rozporządzenie będą nieważne - wyjaśnia M. Nakonieczny i dodaje, że niedługo Minister Rolnictwa wyda te rozporządzenia, ale sytuacja i tak niewiele się zmieni. - Badań nie prowadzi się przy temperaturach poniżej zera, bo podczas badania opryskiwacz musi być wypełniony wodą.