Znów zaiskrzyło między kupcami z Nadszańca, a Ratuszem. Handlowcy uważają, że magistrat ich zwodzi.
- Dochód z warzywniaka jest podstawą utrzymania mojej rodziny - martwi się Maria Chojnowska, jedna z handlarek w Nadszańcu. - Zainwestowałam w niego mnóstwo pieniędzy, mam stałych klientów. Jeśli będę musiała się wynieść, nie mam pojęcia z czego będziemy żyć.
Protest kupców rozpoczął się w styczniu. Urząd Miejski wystarał się wówczas z tzw. Funduszu Norweskiego o 6 mln euro na renowację zamojskich fortyfikacji, m.in. Bastionu VII, w którym mieści się hala targowa (1,5 mln zł przyznał też minister kultury). Po odnowieniu ma tam powstać m.in. muzeum rozwoju fortyfikacji. Aby wykonać renowację, miasto musi usunąć handlowców.
W Nadszańcu działa 120 stoisk, w których pracuje ok. 160 osób. Wieść o tym wywołała ich protesty. Wydawało się, że przełom nastąpił miesiąc temu. W zamojskim Ratuszu odbyło się wówczas spotkanie z udziałem kupców, radnych oraz Iwonny Stopczyńskiej, wiceprezydent Zamościa. Ustalono, że handlowcy mogą w Nadszańcu zostać do końca roku (wcześniej terminy "wyprowadzki” ustalono m.in. na czerwiec). Mieli też kilka dni na wyznaczenie miejsca pod nową lokalizację hali.
Kupcy szukali dla siebie siedziby m.in. w dawnej bazie MZK oraz na działkach przy ul. Wyszyńskiego. Magistrat się na to nie zgodził. Zaproponowano im 4 inne lokalizacje. - Niektóre z tych propozycji były nietaktem - mówi Andrzej Szpatuszko z Nadszańca. - Jedna z działek jest własnością prywatną, inna leży... w szczerym polu. Aby tam dotrzeć, trzeba brać gumiaki i brnąć w błocie. Jedynie lokalizacja przy Lwowskiej (niedaleko hipermarketu Carrefour - red.) jest sensowna. 20 kupców zaczęło przychylać się do tej propozycji. Jednak UM zaczął piętrzyć trudności...
Handlowcy chcieli przy Lwowskiej wybudować halę o powierzchni 2 tys. mkw. Koszt takiej inwestycji pochłonąłby ok. 20 mln zł. Skąd wzięliby takie pieniądze? Byli gotowi brać kredyty. - Okazało się jednak, że o zwrot części działki zaczęło się właśnie starać dwóch byłych właścicieli - dziwi się Wiesław Łopuszański, inny kupiec. - To dziwne, bo wcześniej nie było o tym mowy. Poza tym, miasto nie chce nam działki wydzierżawić, ale możemy ją nabyć w... przetargu. To nieporozumienie. Przecież jeśli jakiś hipermarket zechce nas podkupić, to odpadniemy w przedbiegach. Poza tym, w barakach, które tam stoją, już są punkty usługowe... Wniosek jest przykry. UM nie chce nam pomóc, a wszystkie jego ruchy są jedynie pozorowane.
Kupcy będą się bronić. Jeśli nie uda się osiągnąć kompromisu, rozpoczną protest. Nie wykluczają głodówki. - Nic nie jest jeszcze przesądzone - uspokaja Karol Garbula, rzecznik UM w Zamościu. - Rozmowy trwają. Jedno jest pewne. Działka przy ul. Lwowskiej nie może być kupcom wydzierżawiona. To byłoby niezgodne z prawem.