Żeby nie wracać za kratki, Sławomir J. postanowił upozorować swoją śmierć. Razem z ojcem i siostrzeńcem wykradli z grobu ciało samobójcy i spalili je w samochodzie. Przed lubaczowskim sądem rozpoczął się właśnie proces w tej głośnej sprawie.
– Absolutnie zaprzeczam fałszywym oskarżeniom swego krewniaka – odpowiadał spokojnie mężczyzna.
Posądzeniom Sławomira J. zaprzeczył drugi oskarżony. Dawid F., jego 18-letni siostrzeniec stwierdził, że świadka nie było z nimi na cmentarzu. – To wnuk wrabia mnie w ten koszmar. W niczym nie brałem udziału, a pierwszy trafiłem do aresztu – żalił się tymczasem 59-letni Jan J., ojciec Sławomira J., oskarżany o współudział w profanacji zwłok.
Zeznania świadków potwierdziły, że 24-letni Sławomir J. poszukiwał osoby, która po zabójstwie miała posłużyć do upozorowania jego śmierci. Wspólnie ze znajomymi jeździł po okolicy samochodem, w którym miał siekierę i metalową rurkę. Na szczęście nie znaleźli ofiary. Pomysł kradzieży zwłok pojawił się, gdy w pobliskiej miejscowości zmarł tragicznie mężczyzna podobnej do oskarżonego postury.
O tej bulwersującej sprawie głośno było w całym kraju. 24 czerwca policja przyjęła informację o spalonym renaulcie pod Lubaczowem. W bagażniku znaleziono zwłoki bez głowy. Właściciel posesji, którym był Jan J. z Różańca k. Tarnogrodu, stwierdził, że to zwęglone ciało jego 24-letniego syna. Świadczyć o tym miały złoty łańcuszek i obrączka.
Ale ta wersja wydawała się mało prawdopodobna. Ustalono, że w bagażniku spalono zwłoki 42-latka, które wykradziono z cmentarza w Łukowej. Sławomirowi J. pomagali ojciec i 18-letni siostrzeniec. Jeden z nich siekierą odciął głowę, by na podstawie analizy uzębienia policja nie odkryła mistyfikacji. Wcześniej Jan J. rozsiewał plotki, że ukraińska mafia domaga się głowy jego syna.
Sławomir J. nie chciał wracać do więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za kradzieże i włamania. Wysoko ubezpieczył swoje życie (w różnych towarzystwach ubezpieczeniowych miał wykupione polisy na 1 750 tysięcy złotych), a następnie postanowił upozorować swoją śmierć.
Za znieważenie zwłok grozi do 2 lat więzienia, ale Sławomir J. odpowie dodatkowo za wcześniejsze grzeszki, m.in. za krótkotrwałe użycie samochodu i porzucenie go w stanie uszkodzonym. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności.