Prokuratura ustaliła personalia klienta, który naubliżał ekspedientkom jednego ze sklepów spożywczych w Zamościu.
- Jest kawa z kubkiem na prezent? - z takim pytaniem zwrócił się pod koniec września ub.r. klient do 44-letniej sprzedawczyni.
Kawy nie było, ekspedientka zaproponowała ładnie zapakowaną herbatę. Mężczyzna zgodził się na takie rozwiązanie, dorzucił do koszyka ptasie mleczko i bombonierkę i zaznaczył, że będzie mu potrzebna faktura. Gdy sklepowa poszła na zaplecze, gdzie znajduje się komputer, klient zaczął tracić cierpliwość.
- Powinni ją zutylizować - powiedział do drugiej ekspedientki.
Komputer odmówił posłuszeństwa, dlatego sklepowa musiała ręcznie spisać ceny towarów. - Powinien ci się mózg zlasować - niecierpliwił się klient.
Denerwował się, że sklepowe są powolne, dlatego je "załatwi i urządzi”. W końcu zrezygnował z zakupów i wyszedł ze sklepu. - Jeszcze mnie popamiętacie - rzucił na pożegnanie.
Roztrzęsiona ekspedientka powiadomiła policję. Prokuratura wszczęła dochodzenie w kierunku znieważenia obu kobiet poprzez kierowanie pod ich adresem obraźliwych słów. Grozi za to grzywna albo kara ograniczenia wolności.
Klient sam sobie wbił gola, bo w czasie awantury pokazał fakturę za nocleg w hotelu. Na tej podstawie ustalono, że chodzi o jednego z przebywających w delegacji wykładowców szkoły w Szczytnie.
Pokrzywdzona rozpoznała na fotografii podinspektora, który na co dzień uczy przyszłych policjantów kryminalistyki. Ale nie będzie domagała się jego ukarania. - Nie chcę włóczyć się po sądach i znów spotykać z tym człowiekiem - mówi.
- Ściganie tego czynu odbywa się z oskarżenia prywatnego, a pokrzywdzona nie była tym zainteresowana, więc postanowiliśmy umorzyć śledztwo - informuje Artur Kubik, szef Prokuratury Rejonowej w Zamościu.
Gdyby znieważenie miało miejsce podczas wykonywania czynności służbowych, ścigane byłoby z urzędu. - Ale policjant był w delegacji - rozkłada ręce szef zamojskiej prokuratury. - O tym zdarzeniu powiadomimy przełożonych policjanta - dodaje.
My wyprzedziliśmy prokuraturę. - Gdy tylko stwierdzimy jakiekolwiek uchybienia, wszczęte zostanie postępowanie dyscyplinarne - mówi nadkom. Marcin Piotrowski, rzecznik prasowy WSP w Szczytnie. - Jeżeli wina zostanie udowodniona, wobec wykładowcy wyciągnięte zostaną konsekwencje służbowe. Katalog kar jest szeroki: od nagany do wydalenia ze służby.