Umarła, bo tak bardzo śpieszyła się, żeby zobaczyć Ciebie. Ale była maluteńka, nie miała siły. Dlatego nie przeżyła - tak młode małżeństwo z Biłgoraja tłumaczy 4,5-letniemu synkowi, że nigdy nie zobaczy swojej maleńkiej siostrzyczki.
Zapowiada, że jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie zeznawał, bo decyzję rodziców dziecka o ściganiu winnych popiera.
- To była normalna ciąża, nic nie wskazywało, że do porodu dojdzie przedwcześnie - opowiadał nam ojciec zmarłego noworodka.
Dwa tygodnie temu trafił z żoną w 29 tygodniu ciąży do biłgorajskiego szpitala. Był środek nocy. Ginekolog stwierdził, że niezbędne jest cesarskie cięcie. Ale jedyny anestezjolog, który był wtedy w szpitalu, asystował przy operacji.
- Nie mogłem zostawić chłopca na stole. Brzuch był otwarty, operowaliśmy roztrzaskaną wątrobę - opowiada nam doktor Mikuś. Na pytanie ginekologa, co ten powinien robić, odpowiedział: módl się i czekaj.
W końcu dziewczynka przyszła na świat siłami natury. - Udało się przywrócić oddychanie i pracę serca. Jej stan się ustabilizował i przekazałem ją pediatrom - wspomina Mikuś.
Dziewczynka była jednak bardzo słaba. Zdecydowano o transporcie do Lublina. - Ale zanim karetka z inkubatorem dotarła, moja córka przez dwie godziny leżała w łóżeczku przykryta tylko pieluszkami - opowiada ojciec. Czy noworodkowi nie zapewniono inkubatora natychmiast? Tego wczoraj w biłgorajskim szpitalu nikt nie chciał nam wyjaśnić.
W końcu dziewczynka trafiła do lubelskiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego. Po kilku godzinach zmarła.
Dyrektor szpitala w Biłgoraju nie ma sobie nic do zarzucenia. Mówi, że jeden dyżurny anestezjolog musi wystarczyć, bo takie są standardy, a oszczędności nie mają tu nic do rzeczy.
Ale zaraz dodaje, że utrzymanie zespołu operacyjnego kosztuje placówkę kilka tys. zł na dobę. - Wzywanie anestezjologa w środku nocy też nic by nie dało, bo sam operacji nie przeprowadzi. Potrzebny byłby cały dodatkowy zespół - kwituje dyrektor Andrzej Jarzębowski.
Rodzice złożą doniesienie do prokuratury. - Na razie się wstrzymujemy, bo nie chcę męczyć żony zeznaniami. Ale chcemy ustalenia, kto zawinił. Nawet jeśli nie człowiek, tylko system, to trzeba to jasno powiedzieć. Może uda się takich sytuacji uniknąć w przyszłości.