Trzeba się narobić, a na dokładkę można jeszcze zapłacić za to mandat.
Przypominamy, że mycia aut w miejscach do tego nie przystosowanych zabraniają przepisy.
- Zawsze myję auto przed swoim domem - mówi Andrzej z Zamościa. - Tak przecież robi większość kierowców, bo jest wygodniej, no i za darmo.
Niekoniecznie. Za takie zachowanie można bowiem "zarobić” mandat nawet do 500 zł. - Auta wolno myć tylko w miejscach do tego przystosowanych. Regulują to przepisy prawa miejscowego - ostrzega Wiesław Gramatyka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu.
Dlaczego? Bo chemikalia, których używamy do pucowania samochodów są szkodliwe dla środowiska. Mogą np. prowadzić do zwiększenia ilości fosforanów w glebie. - A skażona detergentami ziemia w konsekwencji rodzi plony z dodatkiem metali ciężkich - ostrzega Wiesław Mazur z zamojskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. - W zależności od przepuszczalności gruntu, może dojść również do zanieczyszczenia wód podziemnych.
Dlatego straż miejska ma prawo karać delikwentów szorujących samochody np. na spółdzielczych parkingach. - Bo w regulaminie jest wyraźny zakaz czyszczenia aut w okolicach bloków - przypomina Anna Juszczak ze Spółdzielni Mieszkaniowej im. Jana Zamoyskiego. - Nasze interwencje w takich sytuacjach zdarzają się sporadycznie. Jeśli już, to po doniesieniach od wyczulonych na tym punkcie mieszkańców - mówi Gramatyka. Co w takim razie robić, by nie skończyło się mandatem? Mamy dwa rozwiązania. Myjnia i... myjnia. Ręczna lub automatyczna. - Szybko, niedrogo, w miarę porządnie i ekologicznie. Bo brudy z samochodu płyną prosto do ścieków - zachwala Andrzej Stankiewicz z Zamościa, stały bywalec jednej z automatycznych myjni. - Automat nigdy nie zstąpi ludzkiej ręki, która felgi doczyści, plastyki doszoruje, zacieki zetrze. I nie trzeba bawić się w składanie anteny i lusterek - ripostuje Waldemar Soboń, właściciel ręcznej myjni w Zamościu.