Handlarz narkotyków ukrył torbę z marihuaną w rzece Huczwa
w Hrubieszowie. Młodzi ludzie znaleźli ją i nie dość, że nie powiadomili o tym policji, to postanowili podciągnąć z torby małe co nieco
i zarobić na tym cennym – w ich mniemaniu – znalezisku. Zaczęli sprzedawać narkotyk
po cenach
konkurencyjnych. Handlarz wściekł się, znalazł młodych ludzi
i pobił ich. Dziś siedzi
już w areszcie.
Hrubieszów to najdalej wysunięte na wschód miasto Polski. Położone jest nad Huczwą, dopływem Bugu, niedaleko granicy z Ukrainą. W zeszłym roku Hrubieszów świętował jubileusz 600-lecia. Rynek pracy, tak jak na całej tzw. ścianie wschodniej, jest ubogi. Dość powiedzieć, że zakładem pracy, który zatrudnia najwięcej osób, jest tu w tej chwili szpital! Hrubieszów ma czwartoligową drużynę piłki nożnej. Miejscowa Unia jest chlubą kibiców. Sukcesy na ogólnopolskiej arenie sportowej odnoszą też m.in. lekkoatleci i ciężarowcy. Młodzież zagląda do Hrubieszowskiego Domu Kultury, gdzie działa m.in. jedyne w mieście kino. Czasami jednak szuka mocniejszych wrażeń.
Torba pełna niespodzianek
Na rzece Huczwa znajduje się miejsce zwane przez hrubieszowian „skałkami”. W lutym zeszłego roku bawiły się tam dzieci. Jedno z nich zahaczyło o wystający kamień sankami i natrafiło na enigmatyczną paczuszkę. Posypał się z niej zielony proszek. Ze zidentyfikowaniem zawartości pakietu nie miało problemów kilku nastolatków, którzy również przybyli nad „skałki”. Mało tego, pod kamieniami odnaleźli torbę turystyczną, w której znajdowały się hermetycznie zabezpieczone paczki z marihuaną. Młodzieńcy nie dość, że nie powiadomili o tym fakcie policji, to postanowili podciągnąć z torby małe co nieco i zarobić na tym cennym – w ich mniemaniu – znalezisku. Zaczęli sprzedawać narkotyk po cenach konkurencyjnych.
Wiadomość o taniej marihuanie lotem błyskawicy obiegła Hrubieszów. Dotarła również do Tomasza W., miejscowego dealera, który przez parę lat pracował w Holandii. To właśnie do niego należała torba z suszem konopi indyjskich, którą parę dni wcześniej ukrył w rzece pod warstwą kamieni. Towar wart był kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Ukarać małolatów
Tomasz W. wściekł się i rozpoczął prywatne śledztwo, mające na celu odnalezienie sprawców tej kradzieży. W tym celu wynajął pięciu miejscowych osiłków, którym zlecił namierzenie winowajców i odzyskanie towaru. Młodzieńcy, którzy chcieli zarobić na znalezionej w rzece „maryśce”, dość szybko wpadli w ich szpony: byli bici, zastraszani uwięzieniem, a nawet zabójstwem. Jednego z nich porwali nawet w centrum miasta, wsadzili do samochodu, a następnie wywieźli do lasu, gdzie został brutalnie pobity. W końcu o tej sprawie dowiedziała się policja. Cała piątka, która zajmowała się tą niecodzienną rewindykacją, trafiła do aresztu. Czmychnąć udało się zleceniodawcy, za którym rozesłano listy gończe. Poszukiwano go ponad rok.
Z lotniska do aresztu
Tomasz W. miał już wcześniej zatarg z prawem. Policja wykryła u niego nielegalną plantację konopi indyjskich. Stanął przed sądem, który ukarał go grzywną. 30 listopada wracał z Holandii. Trafił najpierw do Aresztu Śledczego na stołecznym Służewcu, a później został przetransportowany do Hrubieszowa. Oprócz udziału i nakłanianiu do rozboju, prokurator zarzuca mu też posiadanie środków odurzających. Sąd Rejonowy aresztował go na 3 miesiące, a to najwyraźniej nie przypadło mu do gustu. Mężczyzna złożył do Sądu Okręgowego w Zamościu zażalenie na postanowienie hrubieszowskiego sądu. Według prokuratury, która prowadzi w tej sprawie śledztwo, Tomaszowi W. grozi kara pozbawienia wolności od lat 2 do 12.