Na odszkodowanie nie mają co liczyć, bo budynek nie był ubezpieczony. Mimo to, marzy im się odbudowa domu.
Lila Cichosz mieszkała pod jednym dachem z mężem, piątką dzieci w wieku 15-24 lata, malutką wnuczką i teściem. Do nieszczęścia doszło dwa tygodnie temu. - Próbowaliśmy sami gasić ogień, ale na nic to się zdało. W końcu wezwaliśmy straż pożarną - wspomina.
Ogień rozprzestrzenił się błyskawicznie. Spalił się budynek mieszkalny, część konstrukcji dachowej i całe wyposażenie domu. Rodzina straciła meble, komputer, sprzęt AGD i RTV. Straty oszacowano na 40 tys. zł.
- Prawdopodobnie przyczyną pożaru były wady urządzeń grzewczych - mówi kpt. Andrzej Szozda, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Zamościu.
Poszkodowanym natychmiast ruszyli z pomocą mieszkańcy wioski. Nie zawiodły też władze gminy i szkoły, do których chodzą dzieci Cichoszów, a także Szkoła Podstawowa nr 3 w Zamościu i mieszkańcy osiedla Wiejska.
Fundacja "Ocalenie” z Peresołowic zorganizowała zbiórkę darów dla rodziny. - Potrzebne są meble, łóżka, ubrania, środki czystości, przedmioty codziennego użytku, materiały budowlane - mówi Jerzy Olech, pełnomocnik fundacji.
Ogień oszczędził tylko dobudówkę, gdzie teraz mieszka rodzina. - Wszystkim ofiarodawcom chcielibyśmy serdecznie z całego serca podziękować - mówi Lila Cichosz, która wraz z mężem marzy o odbudowie domu.
Ale na to potrzeba pieniędzy, a rodzina z Bortatycz utrzymuje się tylko z pracy na roli. Na odszkodowanie nie mają co liczyć, bo budynek nie był ubezpieczony. Prace przy odbudowie domu chcieliby rozpocząć wiosną.