Ten proces rozpoczął się jeszcze w 2010 roku, gdy prezydentem Zamościa był Marcin Zamoyski, a zakończył kilka dni temu, w drugiej kadencji Andrzeja Wnuka. Spółka Polskie Pierogarnie domagała się od miasta Zamość i Zakładu Gospodarki Lokalowej przeszło 18,6 mln zł. W wyroku z 14 lutego 2023 jest mowa o znacząco niższej kwocie.
Sąd uznał, że firmie, która wynajęła Morandówkę, jedną ze staromiejskich kamienic na ul. Staszica przy Rynku Wielkim w Zamościu, a po kilkunastu miesiącach zmuszona była się z niej wyprowadzić, należy się wypłata dokładnie 2 mln 334 tys. 749 zł i 30 groszy plus odsetki liczone od marca 2010 roku. To odszkodowanie z tytułu poniesionych nakładów, a także utraconych potencjalnych korzyści z prowadzenia restauracji i hotelu.
O co chodzi w tym sporze, który na sądowe rozstrzygnięcie musiał czekać blisko 13 lat? Aby go dokładnie wyjaśnić, trzeba cofnąć się jeszcze dalej w czasie.
Na początku był Włoch
Jest 2006 rok. Zakład Gospodarki Lokalowej w Zamościu podpisuje umowę dzierżawy Morandówki spółce Lubet. Jej prezes, Włoch i zamojski restaurator Luigi Tondelli w kamienicy planował utworzyć Dom Pracy Twórczej. Ale kiedy wszedł do środka, odkrył, że nie zgadza się powierzchnia, którą widział na dokumentacji przedstawianej w magistracie. Brakujące metry znajdowały się za ścianą sąsiedniej kamienicy. Domagał się tego, co jak twierdził, mu się należało. Ale urzędnicy nie poszli na ustępstwa i umowę z restauratorem rozwiązali. W 2007 roku został ogłoszony kolejny przetarg, który wygrały Polskie Pierogarnie, a niedługo po tym otworzyły w Morandówce restaurację Zapiecek.
Problem w tym, że Włoch nie ustąpił, pozwał miasto, wygrał w dwóch instancjach i w kwietniu 2009 roku przesłał nowemu najemcy informację, że to on ma prawo do kamienicy. Wkrótce do opuszczenia Morandówki właściciele Zapiecka zostali też wezwani przez komornika, zaprzestali więc działalności, nie przyjmowali kolejnych zleceń i odwoływali już zrobione rezerwacje.
Ostateczna wyprowadzka nastąpiła w 2010 roku, gdy Polskie Pierogarnie „wobec faktu obciążenia przedmiotu najmu wadą prawną” (jak czytamy w pozwie), na początku lutego wypowiedziały umowę ze skutkiem natychmiastowym. Niemal natychmiast też wezwały miasto i ZGL do wypłaty kilkunastu milionów tytułem odszkodowania. A że odpowiedź była odmowna, to w lipcu 2010 roku spółka skierowała do sądu pozew, domagając się wyliczonej przez siebie kwoty ponad 18,6 mln zł.
Kilkanaście lat i kilka milionów
Prezes Polskich Pierogarni przekonywała, że przystępując do przetargu nie miała pojęcia o nieuregulowanej sytuacji prawnej Morandówki. W pozwie wskazano też, że w kamienicy stwierdzono wiele usterek, na których naprawę najemca musiał wydać duże pieniądze. Była też mowa o nakładach poniesionych m.in. na zaprojektowanie i urządzenie wnętrz, a także stratach poniesionych w związku z zawieszeniem działalności oraz utraconych korzyściach możliwych do osiągnięcia w przyszłości (umowa zakładała najem na 10 lat z możliwością przedłużenia na kolejne 10). Wspomniano również o tym, że gdy wątpliwości się pojawiły, to zarówno ze strony ówczesnych władz miasta, jak i ZGL płynęły zapewnienia, że problemu nie ma.
Proces przed Sądem Okręgowym w Zamościu trwał kilkanaście lat. W tym czasie przesłuchiwano świadków, powoływano kolejnych biegłych, przedstawiano rachunki, faktury, plany, wizualizacje.... W międzyczasie zmieniła się też władza, a Marcina Zamoyskiego w gabinecie prezydenta Zamościa zastąpił Andrzej Wnuk, zaś Stanisława Kozieja na stanowisku prezesa ZGL obecna prezes Magdalena Dołgan (w pierwszej kadencji Wnuka jego zastępczyni).
Jakiś czas przed końcem postępowania sądowego Polskie Pierogarnie zrezygnowały nawet z dochodzenia części roszczeń (chodziło o ponad 9 mln zł), była też próba zawarcia ugody, na którą jednak samorząd nie poszedł. I wreszcie zapadł wyrok z 14 lutego br., o którym mowa powyżej.
Na razie miejski budżet na tym postanowieniu nie ucierpi, bo nie jest ono prawomocne, a miasto chce się odwołać.
– Będziemy składać apelację – zapowiada Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa. I dodaje: – Wyrok co do nakładów jest słuszny. Co do utraconych korzyści, moim zdaniem, za wysoki. Ale to oceni Sąd Apelacyjny w Lublinie.
W Morandówce biznes się kręci
Tymczasem w 2016 roku, po 6 latach przerwy Morandówka znów otworzyła swoje podwoje i po dziś dzień funkcjonuje tam restauracja i pokoje hotelowe. Przetarg ogłoszony w 2015 roku wygrała firma BEST Henryka Ryczka (Pierogarnie Polskie miały ofertę powrotu do kamienicy, ale z niej nie skorzystały). Wtedy już żadnych wątpliwości prawnych co do stanu kamienicy nie było. Bo w 2010 roku Luigi Tondelii w zamian za rozwiązanie umowy zadowolił się rekompensatą w wysokości 150 tys. zł. Później co prawda zmienił zdanie i domagał się od miasta prawie 5 mln zł odszkodowania, ale ostatecznie przegrał.
Szczegóły wyroku
Wyrok wydany 14 lutego przez SO w Zamościu był obszerny. Tylko w części roszczenie Polskich Pierogarni zostało uwzględnione, w części oddalone, a w części umorzone. Poza zasądzonymi od miasta Zamość przeszło 2,3 mln zł wraz z odsetkami, na rzecz Polskich Pierogarni, sąd nakazał ściągnąć na rzecz skarbu państwa z roszczenia zasądzonego ponad 69 tys. zł tytułem części brakującej opłaty od pozwu i z tego samego tytułu po ponad 5 tys. zł od miasta i ZGL. Na rzecz skarbu państwa od Polskich Pierogarni zasądzono również ok. 30 tys. zł, a od miasta i ZGL ponad 2 tys. tytułem zwrotu wydatków poniesionych w postępowaniu. Poza tym od powoda zasądzono na rzecz miasta i ZGL ok. 30 tys. zł tytułem częściowego zwrotu kosztów procesu.