Lokatorzy odwołali zarząd i radę nadzorczą SM im. Jana Zamoyskiego. Tak podziękowali im za prace, do której było mnóstwo zastrzeżeń. Nie udało się jednak pozbawić stanowiska wszystkich. Aby odwołać z zarządu radnego Marka Sobonia, potrzebna była zgoda Rady Miasta. A ta niemal jednogłośnie powiedziała NIE.
Mieszkańcy spółdzielni od dawna byli niezadowoleni z pracy swojego zarządu. Chodziło głównie o odpadające elewacje bloków, zaniedbane klatki schodowe i dziurawe chodniki, a przy tym wysokie czynsze. Mieli ich dość.
Kilka tygodni temu odbyło się walne zebranie, na którym spółdzielcy wylali swoje żale. Postanowiono odwołać zarząd.
Za odwołaniem prezesa głosowało aż 298 osób. Sprzeciwiło się natomiast 92 spółdzielców. Odwołano też m.in. Annę Chruścielewską, zastępcę prezesa i Marka Sobonia, członka zarządu.
Pełniącym obowiązki prezesa spółdzielni został Jan Sadło, jego zastępcą Jacek Szkałuba, a na członka zarządu obwołano Romana Chachułę. Niektóre zmiany były jednak tylko… teoretyczne. Dlaczego?
Soboń pełni także funkcję miejskiego radnego. Startował z Komitetu Wyborczego Marcina Zamoyskiego.
Słynie m.in. z tego, że jest wyjątkowo małomówny (można śmiało powiedzieć że podczas obrad nie wypowiada się… wcale), kontakt z nim jest mizerny (wielokrotnie próbowaliśmy zdobyć jego numer telefonu, ale bezskutecznie) i często podczas obrad wychodzi (podobno na papieroska). Taki styl pracy widać odpowiada innym rajcom.
– Skąd taki wniosek? – pytała na sesji Katarzyna Wołoszyn, radna PO. – Czy ktoś udowodnił panu Soboniowi jakieś nadużycia finansowe czy malwersacje?
– Po prostu nie dyskutujmy na ten temat – dodał radny Artur Pasieczny z PiS. – Taki jest mój wniosek. Od razu przejdźmy do głosowania.
Tak się stało. Jaki był efekt? Wszyscy rajcy sprzeciwili się odwołaniu ich kolegi z pracy w SM.
Tylko radny Eugeniusz Cybulski wstrzymał się od głosu. – Bo mam uwagi na temat tej uchwały – tłumaczył. – Jej tryb nie był po prostu właściwy. Chciałem zapoznać się z uzasadnieniem wniosku spółdzielni. To prawo mi odebrano.
Nowe władze spółdzielni mają teraz twardy orzech do zgryzienia.
– Będziemy musieli pana Sobonia zatrudnić – mówi Jan Sadło. – Mamy wolne stanowisko kierownika jednego z działów. Tyle, że pan Soboń nie spełnia wymogów. Co dalej? Zaproponujemy mu funkcję gospodarza jednego z naszych domów. Tyle takie stanowisko możemy mu zaoferować.
O NIEPRAWIDŁOWOŚCIACH, JAKIE ZASTAŁ W SPÓŁDZIELNI NOWY ZARZĄD NAPISZEMY WKRÓTCE