Temat zamojskich ścieżek rowerowych powraca jak bumerang. Według użytkowników są one ślepe, z krótkie, pełne krawężników i różnych przeszkód. Na ostatniej sesji Rady Miejskiej pojawił się także inny zarzut.
– Zamojskie ścieżki rowerowe nie spełniają norm bezpieczeństwa – zapewniał na sesji Modest Siegieńczuk, rowerzysta z Zamościa. – Powinny one mieć po dwa pasy ruchu dla rowerzystów jeżdżących w obie strony. Taka trasa powinna mieć przynajmniej dwa metry szerokości, po metr na każdy z nich. Jeśli jest mniej naprawdę są z jazdą trudności.
O tym, że zamojskie trasy rowerowe są często ślepe i pełne krawężników już pisaliśmy. Oburzało to m.in. Jerzego Zacharowa, opozycjonistę z lat 80., rowerzystę i opozycjonistę z lat 80. w jednej osobie. O swoich spostrzeżeniach mówił na jednej z sesji Rady Miejskiej.
– Przez nasze miasto przejeżdżają liczne wycieczki rowerowe – tłumaczył Zacharow. – Ja także jeżdżę na dwóch kółkach po Europie i mam tam wielu przyjaciół. I oni się strasznie skarżą. Ścieżki rowerowe są krótkie, pełne wysokich krawężników i fatalnych zjazdów. Są też ślepe. Prowadzą kolarzy na manowce. Tak nie może być!
Zacharow przekonywał radnych i władze miasta, że trzeba powołać specjalną komisję złożoną m.in. z przedstawicieli władz miasta. Jej członków należy posadzić na rowery i wózki inwalidzkie (nimi także trudno się po mieście poruszać).
Według Zacharowa wtedy na "własnej skórze” mogliby się przekonać co znaczą wertepy i krótkie trasy. Takiej komisji nie będzie. Dlaczego?
– Nie widzę potrzeby, żeby urzędnicy wsiadali na wózki czy rowery, żeby przekonać się jak wyglądają zjazdy i chodniki – mówił wówczas Karol Garbula, rzecznik prezydenta Zamościa. – My wiemy jakie są problemy i w miarę możliwości je rozwiązujemy. Dotyczy to zwłaszcza nowych inwestycji. Staramy się aby były one dostępne dla wszystkich.
Rzecznik zapewniał, że trasy rowerowe stale są budowane (przy odnawianych ulicach), a ich sieć za jakiś czas się połączy. Nie wszystkich rowerzystów to przekonuje. – Bo trasy są nie tylko ciasne, ale też źle oznaczone – mówił Siegieńczuk.
Apel nie pozostał bez echa. – Przejścia dla pieszych rzeczywiście zbyt często przecinają ścieżki rowerowe – mówiła Katarzyna Wołoszyn, zamojska radna PO. – To bardzo utrudnia poruszanie się. Rowerzyści muszą wtedy zsiadać z rowerów i je przeprowadzać…
– Takie sygnały są oczywiście bardzo cenne – mówił tymczasem Jerzy Niozioł, wiceprzewodniczący zamojskiej Rady Miejskiej. – W temacie ciągów pieszo-jezdnych jest nadal wiele do zrobienia… na każdym rogu nie da się jednak postawić policjanta. Tylko wzajemna uprzejmość może wszystkim ułatwić życie. Wszyscy musimy sobie pomóc.
Czy jednak od wzajemnego zrozumienia trasy rowerowe staną się szersze i lepiej oznaczone? Tego na sesji nie wyjaśniono.