W tomaszowskim parku Miejskim lamp nie brakuje, a mimo to panują tam egipskie ciemności. Bo wandale upatrzyli sobie żarówki i klosze jako cel swoich ataków. Mieszkańcy miasta i radni mają tego dosyć.
Witold Łój mieszka w domu przy ul. Wyspiańskiego, w sąsiedztwie parku. Martwi się, że to miejsce staje się coraz bardziej obskurne. - W parku gromadzą się wagarowicze z całego miasta - tłumaczy. - Z nudów demolują ławki i amfiteatr. To także raj dla właścicieli psów. Ludzie wyprowadzają tam pieski, które załatwiają się gdzie popadnie. Nikt ich nie karze.
Tomaszowski park znajduje się w centrum miasta, w sąsiedztwie miejscowego magistratu, starostwa, szpitala i sądu. Gromadzą się tam m.in. strudzeni petenci i miłośnicy przyrody. W parku jest mnóstwo ładnych drzew. Między nimi znajdują się ładne alejki, ławeczki i m.in. amfiteatr. Naliczyliśmy tam też ok. 25 latarni. Szkopuł w tym, że świecą one jedynie od święta.
Dlaczego? Na ostatniej sesji Rady Miejskiej dopytywała się o to radna Barbara Janisławska (SLD). - W parku wieczorami jest ciemno i nieprzyjemnie - tłumaczy radna. - Wystarczy, że kilka lamp nie świeci i nie widać nic. Tak nie powinno być.
Radny Sobiesław Żurawski (PO), uważa, że magistrat powinien zamontować w parku monitoring. Widziałby tam również plac zabaw dla dzieci. - Ale bez monitoringu nie da się ograniczymy wandalizmu - zapewnia Żurawski.
Co na to władze miasta? - Wandale mają osobliwą metodę uszkadzania tych lamp - tłumaczy Tadeusz Żółkiewski, wiceburmistrz Tomaszowa. - Po prostu kopią w nie, aż popsują żarówki. Zdarza się też, że uszkadzają je kamieniami. Dlatego zamierzamy wymienić lampy na betonowe i zamontować lepsze źródło światła. Wtedy będzie jaśniej.
A co będzie z pomysłem na monitoring?
- Rozważamy to - obiecuje wiceburmistrz. - Jednak jego obsługą musiałaby się zająć policja. A oni mają na razie naprawdę kiepskie warunki lokalowe.