Z podwórza staromiejskiej kamienicy, w której mieszka prezydent Zamościa, Straż Miejska musiała niedawno zabrać rano śpiącego pijaka. Gdy przygrzeje słońce, w izbie wytrzeźwień robi się tłoczno.
A jest ich 18, w tym dwa łóżka dla osób agresywnych osobników (z pasami i kaftanami bezpieczeństwa). Nocleg kosztuje 250 złotych.
W ciągu pierwszych 6 miesięcy tego roku izbę odwiedziło 1511 osób, w tym 70 kobiet i 24 nieletnich chłopców. W upały zwiększa się natężenie. Lekarze radzą, aby w upały pić dużo płynów.
– Ale odradzamy spożywania alkoholu, bo to jest ryzykowne – mówi dr Leszek Gnyp, zastępca ordynatora oddziału internistyczno-kardiologicznego Samodzielnego Publicznego Szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. – Zwiększenie krążenia, rozszerzenie naczyń, większe zmęczenie i mamy odczuwalne skutki picia alkoholu, który działa na nasz organizm szybciej i dotkliwiej.
W lipcu zamojska policja odnotowała 61 interwencji publicznych. Pod tym terminem kryją się działania mundurowych polegające na doprowadzeniu pijanych do izby wytrzeźwień o każdej porze dnia i nocy.
– Chodzi o osoby, które stwarzały zagrożenie dla zdrowia lub życia albo wywołały zgorszenie w miejscu publicznym – precyzuje Joanna Kopeć, rzecznik prasowy zamojskiej policji.
A co, jeśli nie ma miejsca w izbie? – Wtedy takie osoby dowożone są do pomieszczenia dla osób zatrzymanych w komendzie – mówi Kopeć. Tam też muszą zapłacić za nocleg.
Do połowy sierpnia ze skwerków, trawników, przystanków, a nawet podwórza kamienicy, gdzie mieszka prezydent Marcin Zamoyski, dowieziono do "wytrzeźwiałki” 30 osób. A przecież to miesiąc trzeźwości.
– Gdy piesza pielgrzymka wyruszała na początku miesiąca rano spod katedry do Częstochowy, musieliśmy zabrać spod pobliskiej stacji paliw leżącego pijaka – wspomina Wiesław Gramatyka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu.
Co na to duchowni? – Zła nie brakuje, a alkohol wszędzie łatwo dostać. Nie można zlikwidować choroby na miesiąc, a przecież alkoholizm to choroba – uważa ks. Andrzej Puzon, proboszcz parafii MBNP w Hrubieszowie.