Nerwowa atmosfera wszystkim się udziela. Od lipca pracę w Zamojskich Zakładach Zbożowych straciło kilkanaście osób. Pracownicy boją się kolejnych zwolnień. Do naszej redakcji trafiło pismo piętnujące przypadki niegospodarności. Według właściciela przedsiębiorstwa, to zarzuty wyssane z palca.
Chodzi o kadrę kierowniczą, która według niepodpisanych z imienia i nazwiska pracowników, ma dopuszczać się niegospodarności i ją tuszować.
Lista zarzutów jest długa. Najpoważniejszy dotyczy zaniedbań w przechowywaniu agencyjnego zboża, które w ub. roku miały doprowadzić do "zarobaczenia całych agencyjnych zapasów”. Koszty ich ponownego gazowania i czyszczenia były podobno wysokie.
– Co pan zrobi z tym skażonym ziarnem? Dlaczego konsumenci mają płacić za niechlujstwo kierowników elewatora? – pytają autorzy listu.
W lipcu ub. roku odwołano prezesa Hieronima Karpińskiego i jego zastępcę Janusza Hałasa, który pracuje teraz na stanowisku dyrektora ds. produkcji, obrotu i handlu.
Prezesem jednoosobowego zarządu został Jan Skóra, dyrektor oddziału Elewarru w Krupcu k. Krasnegostawu.
Chcieliśmy, aby prezes ustosunkował się do zarzutów, ale nie udało się nam z nim skontaktować.
Dodzwoniliśmy się za to do właściciela zamojskiej firmy.
Krzysztof Banasiuk, zastępca prezesa Elewarru, zapewnia, że pismo od pracowników zamojskiego przedsiębiorstwa nie trafiło na biurko Andrzeja Śmietanki.
– Przecież w firmie działają dwa związki zawodowe – dziwi się wiceprezes. – Po zmianie na stanowisku prezesa wynajęto zewnętrzną firmę do monitoringu jakości zboża, która wykryłaby nieprawidłowości Agencyjne zboże to towar specjalnej troski. Gdyby doszło do jego zarobaczenia, zajęłyby się tym odpowiednie służby.
Dodaje, że nie potwierdziły się wcześniejsze sygnały dotyczące niegospodarności w firmie przy ul. Kilińskiego, którymi zajmowała się policja.
– Zakłady generowały straty, dlatego potrzebne były zmiany – mówi Banasiuk. – Przykrócono samowolę, z 11 kierowników zostało 3. W krótkim czasie z firmy odeszło prawie 20 osób, m.in. 6 ochroniarzy, których zastąpił monitoring elektroniczny. To cena ratowania zakładu.
Zapewnia, że trwające nadal działania restrukturyzacyjne już przynoszą efekty: w styczniu firma miała ponad 100 tys. złotych zysku.
– To mydlenie oczu, niegospodarność aż kłuje w oczy – powiedział nam jeden z pracowników, do którego dotarliśmy.