To nie zdarza się codziennie, ale stosunkowo często i w różnych częściach miasta. Świecące w dzień latarnie dziwią mieszkańców, a jednego z radnych wręcz irytują, zwłaszcza w sytuacji, gdy dług Zamościa rośnie i powinno się „każdą złotówkę oglądać dwa razy”.
Zamość ma w sumie 7 252 latarnie. Cześć z nich (dokładnie 2 704) to własność PGE Dystrybucja, reszta jest własnością miasta, ale za energię dostarczaną do wszystkich płaci samorząd. I na dodatek niemało. W 2019 roku było to nieco ponad 2,4 mln zł, w 2020 już ponad 3,1 mln. W zeszłym roku rachunki były niższe, sięgnęły trochę ponad 2,3 mln zł, ale to m.in. dlatego, że z powodu licznych remontów głównych ulic spora część oświetlenia ulicznego była po prostu wyłączona. Do zapłacenia za pierwsze półrocze tego roku jest niespełna 1,3 mln. Za drugie pewnie więcej, bo tylko do końca lipca, w ramach Tarczy Inflacyjnej obowiązuje obniżona stawka VAT.
Tymczasem według opozycyjnego radnego Rafała Zwolaka włodarzom miasta niespecjalnie zależy na oszczędnościach. Bo, jak się zorientował, latarnie świecą nawet wtedy, gdy na dworze jest zupełnie jasno. Tylko w zeszłym tygodniu na swoim profilu w mediach społecznościowych wytknął dwie takie sytuacje, najpierw na osiedlu Powiatowa, a później przy ul. Piłsudskiego.
Z komentarzy pod postami można wyczytać, że to nie były sytuacje odosobnione i zdarzały się stosunkowo często również w innych częściach Zamościa.
– Tak być nie powinno. Zwłaszcza w sytuacji, gdy zadłużenie miasta sięga prawie 200 mln zł należy pieniądze szanować, nawet te drobniejsze kwoty, a każdą złotówkę oglądać dwa razy – przekonuje Rafał Zwolak.
Po co w Zamościu latarnie włącza się w dzień? Otóż, żeby usunąć awarię. A zlokalizować się jej podobno nie da, jeśli światła są wyłączone.
– Zazwyczaj, po zgłoszeniu przez mieszkańców, takie działania przeprowadzamy w godzinach nocnych. W sporadycznych przypadkach, z konieczności, dokonujemy napraw w ciągu dnia – zapewnia Jarosław Miechowiecki, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM Zamość.
Tymczasem zdaniem części zamościan, którzy włączyli się w dyskusję na profilu radnego Zwolaka, w ramach oszczędności latarnie można byłoby z powodzeniem włączać później, a wyłączać wcześniej. Co na to magistrat?
– Czasem załączenia i wyłączenia opraw oświetlenia drogowego sterują tzw. zegary astronomiczne. Urządzenie na podstawie informacji o bieżącej dacie, współrzędnych geograficznych miejsca jego zainstalowania samoczynnie wyznacza dobowe, programowe punkty załączenia i wyłączenia oświetlenia. Dokładny czas ustalany jest na podstawie obliczenia położenia słońca względem horyzontu – tłumaczy Miechowiecki. I dodaje też, że zarówno do jego wydziału, jak i PGE docierały prośby przeciwne niż sugestie w internetowej dyskusji, a mianowicie by w okresie jesienno-zimowym czas pracy latarni wydłużać.
Zapewnia też, że samorząd robi co może, by na energii elektrycznej oszczędzać i m.in. dlatego sukcesywnie wymienia się stare oprawy sodowe na nowe, energooszczędne ledowe. Poza tym zdradza, że rozważane jest zmniejszenie natężenia oświetlenia na niektórych ulicach późną nocą.