Zamość dopracował się własnej rozgłośni radiowej dopiero kilka lat temu. Tradycje radiowe Zamojszczyzny są jednak o wiele starsze. Sięgają lat 50.
W 1952 roku w Polsce uruchomiono dla celów propagandowych sieć radiowęzłów terenowych. Transmitowano 1 Pr. Polskiego Radia, a w określonych godzinach na 15-20 minut na antenę wchodziły programy lokalne. - To była dobra robota, zwłaszcza gdy szefem został Edward Suchora, sekretarz Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, stary partyzant i regionalista - wspomina Mirosław Ferens. - Każdy z pracowników miał swój dzień. Ja w poniedziałki prowadziłem "Falę młodych”. Była to niejako bliźniacza audycja Radia Lublin - "Radio Młodych”.
Studio zamojskiego radiowęzła mieściło się na Starówce, w maleńkiej oficynie, której ściany wytłumiono ciężkimi kotarami. - Na naszym wyposażeniu był mikrofon, telefon na korbkę, adapter Bambino, magnetofon szpulowy Melodia i wzmacniacz - wspomina M. Ferens. - Później Suchora załatwił dwa wyposażone w mikser magnetofony Tesla. Dla nas to była rewolucja. Można było nakładać muzykę na głos lektora.
- Byliśmy dobrze odbierani - wspomina Tadeusz Konrad Sokołowski, jeden z filarów zamojskiego radiowęzła. - Komitet redakcyjny tworzyli ludzie, pracujący na co dzień w Wydziale Organizacyjno-Prawnym Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Zamościu. Władysław Pośnik prowadził w soboty "Tygodnik Zamojski”. Niedziela zarezerwowana była dla Witolda Kozaka, który przygotowywał koncert życzeń. Z innych cyklicznych audycji wymienić można jeszcze m.in. "Poznajemy historię ludzi Zamojszczyzny”, "Z mikrofonem po terenie”, program realizowany na wzór "Muzyki i aktualności” czy "Pitaval zamojski”, audycja poświęcona życiu palestry zamojskiej, prowadzona przez mecenasa Czesława Roczniaka. Na naszej antenie czytana też była powieść "Zamojszczyzna” Anny Wójtowicz. Było sporo wywiadów i słuchowisk, a raz zrobiliśmy nawet szopkę noworoczną. Radiowęzeł funkcjonował do 1973 roku, ale - spotkałem się z tym niejednokrotnie - ludzie pamiętają nas do dziś.