Nie udały się próby ożywienia mającego blisko 60 lat zamojskiego Zielonego Rynku. Nie pomógł ani remont, ani regularnie organizowane imprezy. Dlatego plac zostanie sprzedany - o ile oczywiście znajdzie się chętny inwestor do wyłożenia gotówki.
Zielony rynek przy ul. Bazyliańskiej powstał w 1957 roku. W 2013 r. został zamknięty, a kupcy przenieśli się do boksów przy ul. Łukasińskiego. Wtedy zamojski magistrat planował sprzedaż placu i wybudowanie na nich nowych kamienic. Żaden z potencjalnych inwestorów nie był jednak zainteresowany tą lokalizacją. Dlatego w ubiegłym roku postanowiono przywrócić targowisko do życia.
- Według Wydziału Urbanistyki i Ochrony Zabytków przywrócenie funkcji targowej w przestrzeni Rynku Zielonego, po jego rewitalizacji, jest jak najbardziej zasadne. Dzięki temu Stare Miasto nie będzie sprawiało wrażenia skansenu – tłumaczył nam Marek Gajewski, rzecznik prezydenta Zamościa. - Utworzenie takiej przestrzeni umożliwi - oprócz zapewnienia podstawowych świeżych produktów spożywczych - zwiększenie natężenia ruchu pieszego w tej części Starego Miasta.
Żeby targowisko mogło funkcjonować, zburzone stojące na działce komórki, ułożono nową nawierzchnię i postawiono stoły. Prace pochłonęły ponad 171 tys. zł. Na „Zielonym Rynku” handel miał trwać od poniedziałku do soboty w godzinach od 6 do 18. Kupców jednak nie było. Czasami pojawiał się jeden lub dwóch sprzedawców. Czasami nikt. Do przeniesienia się na Zielony Targ kupców zachęcić miały także pieniądze. Radni miejscy zdecydowali, że do końca roku handlowcy nie musieliby ponosić opłaty targowej. Mimo to chętnych nie było.
Żeby ożywić to miejsce, miejscy urzędnicy zaczęli organizować cotygodniowe spotkania w formie targów śniadaniowych „O(d)żywiamy miasto”. Dzieci mogły budować zamki z piasku i chłodzić się pod wodnymi kurtynami. Nie zabrakło animacji takich jak np. segway, przejażdżki na motocyklach oraz bańki mydlane.
Targ Śniadaniowy był jednak przede wszystkim celebrowaniem w piknikowej atmosferze śniadań składających się głównie z regionalnych specjałów z całej Polski, dań kuchni egzotycznych oraz szerokiej gamy autorskich potraw przygotowywanych z sercem przez prawdziwych pasjonatów.
Ponieważ i duża liczba osób biorących udział w spotkaniach nie zachęciła kupców do handlowania na Rynku, to miasto postanowiło pozbyć się placu. Za ponad 2 tys. mkw. niemal przy samym historycznym centrum miasta urzędnicy chcą otrzymać co najmniej 1 mln 600 tys. zł.