Bili współwięźnia taboretem i rękami. Wszystko po to, by zmusić go do korzystania z... mydła. To nie pierwszy taki przypadek w zamojskim więzieniu.
- Ustaliliśmy, że doszło do znęcania fizycznego i psychicznego nas współwięźniem - informuje mjr Janusz Krotkiewicz, zastępca dyrektora Zakładu Karnego w Hrubieszowie, gdzie zakończono właśnie postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.
Młodociany poszkodowany odbywa karę w czteroosobowej celi wraz z rówieśnikami, którzy trafili do więzienia za kradzieże i włamania. Miesiąc temu koledzy uderzyli go taboretem w rękę, a następnie przez kilka dni bili go rękami po ramionach.
Gdy funkcjonariusze zauważyli siniaki, poszkodowany utrzymywał, że sam uderzył się w drzwi. Ale te zapewnienia nikogo nie przekonały.
W trakcie postępowania wyjaśniającego ustalono, że koledzy najpierw próbowali go przekonać do częstszego korzystania z łazienki, a gdy to zawiodło, siłą próbowali to na nim wymusić.
- Wszyscy w tym roku powinni wyjść na wolność, ale mogą posiedzieć dłużej - wskazuje Krotkiewicz.
Za fizyczne lub psychiczne znęcanie się nas skazanym grozi do 5 lat pozbawienia wolności, a jeśli sprawca działa ze szczególnym okrucieństwem kara jest dwa razy surowsza. Trzeba jednak poczekać na ustalenia prokuratury.
Prokuratura Rejonowa w Zamościu prowadzi już podobne postępowanie. Jeden ze skazanych, który za kratkami popadł w długi, miał być przypalany zapalniczką, skazani mieli też okaleczyć mu ramię żyletkami.
- W zeszłym roku odnotowaliśmy dwa przypadki znęcania nad współwięźniem, które nie skutkowały rozstrojem zdrowia - mówi mjr Ryszard Maleszyk, dyrektor Zakładu Karnego w Zamościu.