Nagminne są też wyzwiska, hejt w internecie. Do tego dochodzą sytuacje, kiedy medycy nie mogą na przykład zrobić zakupów, bo pracownik sklepu odmawia ich obsłużenia - ROZMOWA z Renatą Szymańską-Florek ze Stowarzyszenia Porozumienie Chirurgów "Skalpel", która pracuje w szpitalu przy al. Kraśnickiej w Lublinie
• 4 maja Porozumienie Chirurgów „Skalpel” skierowało pismo do ministra sprawiedliwości w związku z hejtem i agresją wobec medyków w czasie epidemii koronawirusa. Takich sytuacji przybywa?
- Zdecydowanie. Sygnały o takich sytuacjach docierają do nas z całego kraju. Dotyczy to całego personelu medycznego, m.in. lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych. Mamy informacje o ekstremalnych zdarzeniach, na przykład w Gliwicach, gdzie jednej z pielęgniarek ktoś przebił opony w aucie i pomazał samochód sprayem, we Wrocławiu, gdzie lekarce zdemolowano samochód czy w Warszawie, gdzie sąsiedzi jednej z lekarek oblali jej drzwi do mieszkania farbą, bo nie chciała się wyprowadzić.
Nagminne są też wyzwiska, hejt w internecie. Do tego dochodzą sytuacje, kiedy medycy nie mogą na przykład zrobić zakupów, bo pracownik sklepu odmawia ich obsłużenia, albo nie można zapisać dziecka do przedszkola, tylko dlatego, że rodzic wykonuje taki, a nie inny zawód. Ta stygmatyzacja coraz bardziej narasta. Niepokoi nas jak szybko słynne akcje braw dla medyków zamieniły się po prostu w agresję.
• Czy do Stowarzyszenia docierają takie sygnały od medyków z naszego województwa?
- Tak, u nas też niestety dochodzi do takich sytuacji. Mieliśmy informacje między innymi o dwóch sytuacjach z Zamościa. Obie dotyczyły pielęgniarek. Sąsiad jednej z nich bardzo dosadnie zasugerował jej, że powinna się wyprowadzić z bloku, bo jest zagrożeniem dla jego mieszkańców, szczególnie dla niego, bo choruje na astmę. W drugim przypadku pielęgniarka, która mieszkała w wynajmowanym mieszkaniu dostała wymówienie przez to, że pracuje w szpitalu i może być zagrożeniem. Zastanawiamy się, do jakich jeszcze sytuacji będzie dochodzić i co jeszcze może nas spotkać. Mamy poważne obawy, że to zjawisko będzie narastać.
• Z czego mogą wynikać takie zachowania?
- Nie bez znaczenia pozostaje na pewno fakt, że państwo kompletnie nie przygotowało nas do epidemii. Medycy i placówki medyczne nie mogły liczyć na żadne zapasy środków ochrony osobistej. Część szpitali jeszcze przed epidemią, ze względów finansowych funkcjonowało na granicy bezpieczeństwa i korzystało z takich środków „na styk”. W momencie kiedy przyszło dodatkowe obciążenie i potrzeby w związku z epidemią, wielu medyków zostało na pierwszej linii frontu bez odpowiedniego zabezpieczenia. Przykładem braku rozwagi i perspektywicznego myślenia było m.in. wyprzedawanie przez Agencję Rezerw Materiałowych profesjonalnych masek ochronnych za 10 zł, które teraz każdy może kupić w internecie, ale za minimum dziesięciokrotnie wyższą stawkę. To się działo w lutym, kiedy było już wiadomo, że epidemia prędzej czy później do nas dojdzie. Do tego doszły informacje o zakażeniach koronawirusem wśród medyków, które są już na poziomie 17 proc. oraz dane na temat zakażeń w placówkach medycznych na poziomie 30 proc.
• Ludzie wpadli w panikę.
- Ta panika jest niepotrzebna, ale zrozumiała w przypadku tak silnych emocji jak strach czy niepokój. Wtedy bardzo szybko dochodzi do agresji czy hejtu. Tak działa ten mechanizm.
Z niepokojem obserwujemy też, jak wypowiedzi m.in. wiceministra zdrowia Waldemara Kraski podsyciły te negatywne emocje. W jednym z wywiadów, na początku kwietnia, winę za wysoki procent zakażeń wśród personelu medycznego zrzucił na medyków. Mówił m.in. o nonszalancji i niestosowaniu procedur bezpieczeństwa, co jest jakimś absurdem.
Sytuacji związanych z hejtem i agresją wobec medyków zaczęło gwałtownie przybywać. Ludzie nie rozumieją, że takie zachowania nie rozwiążą problemu, wręcz go nasilą i spotęgują presję, pod którą i tak pracujemy. Tworzy się w ten sposób zamknięte koło. Dlatego zachęcamy pracowników medycznych, którzy mieli do czynienia z takimi sytuacjami do ich zgłaszania. Nie możemy pozostać bierni.
• Na jaką pomoc mogą liczyć takie osoby?
- Powstała m.in. ogólnopolska akcja „Adwokaci dla medyków”. Kancelarie z całej Polski bezpłatnie oferują pomoc prawną w różnych aspektach związanych z pracą w czasie epidemii, między innymi w sytuacjach związanych z hejtem czy agresją. Została uruchomiona specjalna infolinia. Każdy medyk, który ma problem może zadzwonić.
Liczymy również na zdecydowane reakcje ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości i konkretne rozwiązania. Oprócz tego, w miarę możliwości uświadamiamy społeczeństwo, pokazując jak wygląda nasza praca i jak krzywdząca, niesprawiedliwa jest agresja wobec medyków. Jednym z przykładów który powstał niezależnie od naszego stowarzyszenia, jest bardzo sugestywny spot, nakręcony z udziałem pracowników Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Ludzie powinni zrozumieć, że medycy ratują życie, a nie zarażają.