Czas na rozmowy minął. Chcemy, żeby traktowano nas poważnie – irytują się ratownicy medyczni, którzy w środę będą manifestować swoje niezadowolenie. Nie wszyscy z nich to jednak popierają.
– Walczymy o wyższe wynagrodzenia, odpowiednie do pracy, którą wykonujemy. W tym momencie ratownik medyczny na etacie w szpitalu, po przepracowaniu 160 godzin zarabia ok. 4800 zł „na rękę”. To już pełna kwota, razem z dodatkami 1600 zł brutto, za pracę w święta i weekendy czy za staż pracy. Nie każdy jest jednak na etacie, a w pogotowiu te zarobki są jeszcze niższe – mówi nam ratownik medyczny z Lublina, który w środę jedzie na protest do Warszawy. Manifestacje zaplanowano też w kilku innych miastach (w Lublinie nie zostanie zorganizowany).
– Cały czas jest jakiś problem z wypłatami dodatków covidowych. Najpierw nie dostawaliśmy ich w terminie, teraz zdarza się, że kwoty są za niskie. A dodatek miał być zawsze w wysokości 100 proc. zasadniczej pensji – dodaje nasz rozmówca.
Wskazuje też na ustawę o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Senat już zaproponował, aby ratownicy zostali ujęci w tabeli wynagrodzeń jako odrębny zawód medyczny, a o to właśnie zabiegi trwały od lat.
Protestujący chcą także podniesienia współczynników pracy (służą do wyliczenia wynagrodzeń – red.), co automatycznie przełożyłoby się na wyższe zarobki. – Sejm te poprawki jednak odrzucił – narzeka ratownik i dodaje: – Zostaliśmy w grupie „innych zawodów medycznych”, obok np. opiekuna medycznego czy asystentki stomatologicznej, gdzie nie jest nawet wymagane wyższe wykształcenie, tak jak w przypadku ratowników medycznych. Dlaczego jesteśmy traktowani gorzej niż pielęgniarki i lekarze?
Ratownicy domagają się realizacji kilku postulatów. Można je znaleźć na Facebooku Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych. To wzrost wynagrodzenia zasadniczego o 1200 zł brutto, a także wprowadzenie do tabeli współczynników osobnego punktu Ratownik Medyczny ze współczynnikiem 1,05 do końca tego roku (teraz jest on na poziomie 0,73). Domagają się też wprowadzenia Ustawy o Zawodzie i Samorządzie Ratowników Medycznych oraz rozpoczęcia nowelizacji Ustawy o systemie Państwowe Ratownictwo Medyczne.
Jednak nie wszyscy ratownicy popierają protest. – Jesteśmy zwolennikami negocjacji, tym bardziej, że minister zdrowia nie neguje naszych postulatów. Nic nie jest przesądzone. Dodatek 1600 zł brutto ma zostać włączony do zasadniczego wynagrodzenia, nie zostanie zabrany jak obawiają się ci, którzy zdecydowali się protestować – mówił nam we wtorek, przed spotkaniem z ministrem zdrowia Marian Zepchła z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie, wiceprzewodniczący Krajowej Sekcji Pogotowia Ratunkowego i Ratownictwa Medycznego NSZZ „Solidarność”.
Tłumaczył, że strona związkowa negocjuje z rządem, aby żaden z ratowników nie był stratny. – Również w kontekście ustawy o zmianie sposobu ustalania najniższego wynagrodzenia. Chcemy, żeby pojawił się tam zapis dotyczący równorzędnego traktowania, pod względem wynagrodzenia, ratownika medycznego i pielęgniarki pracujących w zespole ratownictwa.
Zepchła dodaje, że rozmowy dotyczą też wprowadzenia 30-procentowego dodatku wyjazdowego, który ma zatrzymać ratowników w pogotowiu. Jest szansa, że pojawi się on jeszcze w tym roku.