– Jak można 87-letnią kobietę po udarze i z demencją wypuścić ze szpitala do domu bez powiadomienia rodziny? – oburza się Anna Oguz, która razem z policją przez prawie dwie godziny szukała swojej matki.
– Mama jest po udarze, ma demencję starczą, kłopoty z pamięcią. Na SOR, ze względu na zagrożenie w związku z epidemią, została przyjęta sama. Mimo że tłumaczyliśmy, że potrzebuje opiekuna – opowiada Anna Oguz, córka pacjentki szpitala przy Jaczewskiego w Lublinie. – Byłam przekonana, że oddaję ją w dobre ręce.
87-latka trafiła na SOR SPSK4 w Lublinie 15 kwietnia. Miała bardzo wysokie ciśnienie i silny ból w lewej ręce, która była spuchnięta i sina. Podobnie było tydzień wcześniej. Do kobiety przyjechało wtedy pogotowie, dostała leki na nadciśnienie i przeciwbólowe.
– Niestety pomogły tylko na chwilę. Kiedy sytuacja powtórzyła się, zadzwoniłam na 112 i usłyszałam, że muszę zawieźć babcię na SOR, żeby obejrzał ją lekarz i można było zrobić podstawowe badania m.in. USG żył – relacjonuje wnuczka pacjentki, która razem z mężem zawiozła ją do szpitala.
– Po tym, jak odmówiono nam wejścia na oddział zostawiłam swój numer telefonu z prośbą o kontakt, kiedy mama zostanie wypisana. Lekarz powiedział, że nie ma sensu czekać przed szpitalem, bo to potrwa około 8 godzin – dodaje pani Anna. – Pojechałam więc do domu po dokumentację medyczną. Sądziłam, że będzie potrzebna, bo mama ma wiele chorób, jest po udarze, ma nadciśnienie. Nie było mnie dwie godziny.
Kiedy pani Anna wróciła do szpitala okazało się, że 87-letnia matka została już wypisana do domu.
– Dowiedziałam się, że zamówiono jej taksówkę. Jak można puścić osobę w tym wieku i stanie, nie informując rodziny! – denerwuje się nasza Czytelniczka. – Mama nic przy sobie nie miała, była lekko ubrana. Nie wiedziałam co robić, więc zawiadomiłam policję. Jestem im ogromnie wdzięczna, bo przez prawie półtorej godziny jeździliśmy radiowozem po mieście szukając mamy.
– Babcia zorientowała się, że nie ma kluczy do domu, więc postanowiła jechać do mnie do Jakubowic. Prowadziła taksówkarza tłumacząc mu którędy ma jechać, bo nie pamiętała adresu. Kiedy do nas dotarła była rozstrzęsiona, zziębnięta i przestraszona – opowiada wnuczka starszej pani. – Kiedy udało nam się ją uspokoić zadzwoniłam do mamy, że babcia jest u nas.
Rodzina ma też zastrzeżenia do pomocy medycznej w szpitalu. – Lekarz założył, że babcia się przewróciła, co nie miało miejsca. Zrobił jej RTG ręki i przepisał leki na uraz powypadkowy – opowiada wnuczka pacjentki. – Kiedy tydzień później babcia ponownie przyjechała na SOR, trafiła na tego samego lekarza. Zdziwił się, że leki nie pomagają, przepisał inne i bez jakichkolwiek badań wypisał do domu.
Rzeczniczka szpitala zapewnia, że sprawa zostanie wyjaśniona.
– Został już poinformowany pełnomocnik dyrektora do spraw praw pacjentów oraz lekarz kierujący oddziałem – mówi Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK4 w Lublinie.
Rodzina złożyła też skargę do NFZ
– Do chwili obecnej skarga jeszcze nie wpłynęła. Kiedy wpłynie, niezwłocznie wdrożymy postępowanie wyjaśniające. Skontaktujemy się z dyrekcją szpitala w celu złożenia szczegółowych wyjaśnień – zapewnia Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka lubelskiego NFZ.