Nie ruszasz się z domu, a sprzęt na odległość dobiera odpowiednią terapię. Łaska uzdrowienia spływa dzięki "białemu szumowi”, który dociera nawet, jeśli od urządzenia dzielą cię tysiące kilometrów. Oczywiście, trzeba za to zapłacić. Lekarze ostrzegają: to naciąganie.
Na ulotce czytamy: "Quantec usuwa skutecznie alergie, stres, depresje i nałogi. Pomocny w leczeniu chorób neurologicznych i wielu innych. Instrumentalna biokomunikacja na poziomie perfekcji, bazująca na wytycznych najnowocześniejszej fizyki kwantowej. Nr 1 na świecie”.
Leczyć mają specjalne diody z "białym szumem”. Działają na nas na odległość. – Gdy zadzwoniłem pod numer podany na ulotce, kobieta poinformowała mnie, że jeśli przeleję na konto 150 zł i prześlę swoje zdjęcie, maszyna wyleczy mnie z depresji – mówi. – Twierdziła, że nie musimy się spotykać. Sprzęt sam ustala, przez ile miesięcy kontynuować terapię. A ja dosyłam kolejne zdjęcia, płacąc za każdym razem 100 zł – relacjonuje.
Zadzwoniliśmy. – Jestem pielęgniarką z dwudziestoletnim stażem. Mam dziesiątki dowodów na to, że maszyna leczy. Zgłaszają się do nas nawet pacjenci z Niemiec. Podczas tej terapii nie muszą odstawiać leków, przepisanych im przez lekarza. Po czasie mija depresja, ludzie wychodzą z nałogów. Sama, dzięki maszynie, wyleczyłam się z przewlekłego schorzenia – przekonuje Ewa Zając, która razem z mężem "uzdrawia” na odległość. – Sprzęt wart 100 tys. zł sprowadziłam z Niemiec. To jedno z siedmiu takich urządzeń w Polsce – dodaje.
Państwo Zając twierdzą, że badanie na odległość nie wymaga obecności lekarza. – Niezwykłe działanie tej energii odkrył już Einstein. Dla ludzi niewyobrażalna była kiedyś komunikacja przez telefony komórkowe. Niektórym więc trudno jest dziś uwierzyć w uzdrawiającą moc "białego szumu”. Quantec ma certyfikat Unii Europejskiej. NFZ sprzętu nie uznaje i nie refunduje badań. To medycyna niekonwencjonalna, która pomaga. Jego tajną moc wykorzystywano już w NASA w komunikacji kosmicznej, zapewnia o tym producent. Działanie białego szumu potwierdzone jest również przez ośrodki naukowe na świecie – mówi Jan Zając, współwłaściciel maszyny.
Co na to specjaliści? – Każde badanie rozpoczyna się od diagnozy chorego i kontaktu z pacjentem, a nie od oglądania jego fotografii – mówi dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator oddziału toksykologii w szpitalu im. Jana Bożego w Lublinie. – Nie słyszałam o maszynie, która dodatkowo powinna mieć atesty instytucji badawczych – zaznacza.
– To naciąganie klienta. Nie słyszałam nigdy, żeby maszyna wyleczyła kogoś z depresji czy nerwicy. Chyba że działa na czyjąś świadomość jak placebo, a pacjent może sobie finansowo na to pozwolić. Może poprawia samopoczucie – ocenia Dorota Pyrgies, psychoterapeuta z Lublina.
Sceptyczni są też naukowcy. – Brzmi jak wróżba z fusów. Nie słyszeliśmy o takiej maszynie. To kompletna bzdura – mówi dr hab. Bożena Jasińska z Instytutu Fizyki UMCS.
O Quantec nie wiedzą też nic pracownicy Agencji Oceny Technologii Medycznych. – Nie opiniowaliśmy żadnego takiego sprzętu medycznego – informuje Katarzyna Jagodzińska, rzecznik prasowy firmy.