Tylko cztery łóżka są aktualnie dostępne na pediatrii w szpitalu wojewódzkim przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Jak jednak zapewnia dyrektor, nie ma problemu z brakiem pracowników i oddziałowi nie grozi zamknięcie.
O problemach z pediatrią w szpitalu przy Kraśnickiej poinformował nas Czytelnik.
– Faktycznie oddział funkcjonuje aktualnie w bardzo ograniczonym zakresie. Nie wynika to jednak z braków kadrowych, co ma miejsce w niektórych szpitalach w województwie lubelskim – tłumaczy Piotr Matej, dyrektor szpitala przy al. Kraśnickiej.
Aktualnie na tym oddziale są tylko cztery miejsca dla małych pacjentów.
– Pierwotnie było ich dwadzieścia. Jednak w związku z koniecznością stworzenia miejsc dla pacjentów covidowych, wprowadziliśmy zmiany w organizacji pracy naszego szpitala. Część oddziałów została przekształcona w oddziały covidowe. Tak było między innymi w przypadku pediatrii – tłumaczy dyr. Matej.
– Aktualnie dostosowujemy ponownie ten oddział dla niezakażonych pacjentów. Będziemy go przywracać do pierwotnej funkcji w dwóch etapach. Na początek liczba łóżek zwiększy się z obecnych czterech do czternastu, łącznie z izolatkami w razie ryzyka zakażenia SARS-CoV-2. Docelowo na oddziale będzie dwadzieścia łóżek. Mamy też pełne zabezpieczenie, jeśli chodzi o kadrę medyczną.
Tymczasem problem z brakiem pracowników cały czas mają inne szpitale, które z tego powodu musiały zawiesić oddziały pediatryczne. Chodzi o Zamojski Szpital Niepubliczny i szpital w Międzyrzecu Podlaskim.
– Na razie w naszej sytuacji nic się nie zmieniło. Nadal szukamy lekarzy, podpisaliśmy nawet umowę z profesjonalną firmą rekrutacyjną – przyznaje Mariusz Paszko, prezes Zamojskiego Szpitala Niepublicznego. Dodaje: – Niestety, problem z brakiem lekarzy tej specjalności jest w całym województwie, również w Lublinie. Na razie oddział jest zawieszony do końca września, ale prawdopodobnie będziemy musieli wydłużyć ten termin.
Jak tłumaczy prezes, oddział może być zawieszony maksymalnie pół roku, czyli w przypadku zamojskiej pediatrii – do końca grudnia. – Jeśli do tego czasu nic się nie zmieni, będziemy musieli go zamknąć. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie – mówi Paszko.