Szczęśliwe krowy biegają po ekologicznych łąkach i odpoczywają w promieniach słońca. Reklama? Nie, rzeczywistość w Ekologicznym Gospodarstwie „Pod Kasztanem”. Gospodarstwie, które produkuje wyjątkowy nabiał.
Historia rozpoczęła się od dwóch osób i jednej krowy. W 1944 roku pradziadek Michał i prababcia Helena z trójką dzieci wyruszyli w pieszą podróż z miejscowości Kowala (powiat puławski). Towarzyszyła im czerwona krowa Malina – jedyna żywicielka rodziny. Wędrówka trwała dwa tygodnie. Rodzina osiedliła się w miejscowości Ludwinów na Pojezierzu Łęczyńsko–Włodawskim. Na działce, na której zamieszkali, w czasie I wojny światowej mieszkający tam wtedy Niemiec zasadził kasztanowiec.
– W 2012 r. przejąłem od ojca część gospodarstwa – opowiada Robert Janowski, prawnuk Michała i Heleny. – Od małego lubiłem pracować w polu. Jak wracałam ze szkoły to rzucałem w kąt teczkę i od razu biegłem w pole. Okazało się, że pasją do ziemi zaraziła się też moja żona Beata. Wspólnie wpadliśmy na pomysł stworzenia Ekologicznego Gospodarstwa „Pod Kasztanem”.
>>Złota Setka 2021 – dodatek Dziennika Wschodniego do pobrania w tym miejscu<<
Był rok 2016 i ekologia nie była jeszcze tak modna jak dzisiaj. Ponieważ w regionie nie było miniprzetwórni mleka, Janowscy postanowili specjalizować się w hodowli krów mlecznych. Ale krów niezwykłych, bo szczęśliwych.
– Wspólnie z tatą mamy dziś 70 krów, a 30 z nich jest w tej chwili mlecznych. Od wiosny do jesieni wszystkie wypasane są na łąkach. Nasze krowy widzą słońce, biegają po łąkach, odżywiają się zdrowo, przez co dają nam najlepsze, najzdrowsze mleko – opowiada pan Robert. – Zimą krowy karmimy zebraną przez nas i przygotowaną sianokiszonką, sianem oraz słomą pochodzącą z naszych ekologicznych pól. Bo zarówno pola jak i łąki (gospodarstwo ma łącznie 60 hektarów – red.) prowadzimy w sposób ekologiczny, bez żadnych nawozów chemicznych. Stosujemy wyłącznie własny obornik i gnojowicę. Jesteśmy samowystarczalni.
Od maja do późnej jesieni gospodarstwo ożywa tuż przed 7 rano. Najpierw dojenie. Potem pędzenie krów na łąkę. W ciągu dnia trzeba je czasami zaprowadzić do wodopoju. Powrót do obory koło 19.00 i znowu dojenie.
– W tak zwanym międzyczasie bierzemy się za przetwórstwo mleka. Przetwarzamy je w kotłach serowarskich chociaż nie całe, bo mamy bardzo duży asortyment – przyznaje rolnik.
Unikatowa siara
Na liście jest m.in. ekologiczne mleko świeże i zsiadłe, 30-procentowa śmietana, jogurty w wielu smakach, ser ricotta, twarogi, sery podpuszczkowe np. z czarnuszką, kozieradką czy pokrzywą, sery wędzone i dojrzewające oraz coś wyjątkowego: ekologiczna świeża siara.
– Pozyskiwana jest tylko do trzeciego dnia po wycieleniu. Jest bardzo poszukiwana, bo zawiera ponad 250 związków w stężeniu niespotykanym w innych naturalnych produktach. Dzięki nim colostrum wspiera odporność organizmu wykazując silne właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybicze i antywirusowe. Jest niezastąpiona po kuracjach antybiotykowych oraz chemioterapii – opowiada pan Robert.
Prawdziwym hitem sprzedaży jest jednak ekologiczne masło. Takie, jakie kiedyś robiły nasze babcie. Podobno osoby, które go próbowały nie chcą już jeść produktów innych firm. Wiedzą już bowiem, jak smakuje prawdziwe masło.
– Zawdzięczamy to ekologicznej hodowli krów oraz temu, że praktycznie wszystkie nasze produkty są robione z mleka niepasteryzowanego. To, że do produkcji wykorzystujemy surowiec prosto od krówek stanowi wyjątek na rynku – podkreślają Janowscy.
Zdecydowana większość produkcji to produkty świeże. Gdy mleka jest więcej powstaje ser podpuszczkowy z ziołami, którego produkcja trwa dwa dni. Znacznie dłużej, bo co najmniej trzy miesiące, trwa produkcja serów dojrzewających. Co się później z nimi dzieje?
Sposób na życie
– Startując chodziliśmy z próbkami po lubelskich sklepach oraz restauracjach oferując nasze produkty. Muszę się pochwalić, że mieliśmy wielu chętnych do współpracy. Tak jest zresztą do dzisiaj chociaż muszę przyznać, że wielu kontrahentów nam odpadło. To efekt zamkniętych w trakcie pandemii lokali gastronomicznych oraz coraz wyższych kosztów funkcjonowania związanych np. z podwyżkami rachunków za media – mówi właściciel „Pod Kasztanem”.
Gospodarstwo na brak klientów jednak nie narzeka, a to za sprawą pani Beaty, która założyła konto na Instagramie. Pokazuje tam szczęśliwe krowy, gospodarstwo oraz jego wyroby.
– Przez internet każdego dnia spływa do nas co najmniej kilka zamówień. Do tego dołożyć trzeba tzw. pocztę pantoflową. Dzięki niej każdego tygodnia wysyłamy do klientów ok. 100 paczek – słyszymy.
Paczki za pośrednictwem firmy kurierskiej lub przewozem chłodniczym jeżdżą po całej Polsce. Zawitały też do Niemiec i Francji. Mimo że w przypadku tak dalekich dostaw ich koszt jest znacznie większy, klienci nie rezygnują.
– Nabiał od szczęśliwych krów jest w pewnym sensie uzależniający – uważa Robert Janowski. – Mówię tu o niepowtarzalnym smaku ale też zaufaniu. Klienci ufają nam, że nasze produkty nie mają żadnych konserwantów i są ekologiczne. Coraz więcej osób sięga po takie właśnie rzeczy. To nie jest już przemijająca moda tylko sposób na życie.
Janowscy starają się promować takie właśnie ekologiczne postawy. Stąd ich obecność na lokalnych ekobazarkach. Stąd też oprowadzanie po gospodarstwie wycieczek szkolnych i przedszkolnych.
– Staramy się już od małego zarażać dzieci miłością do prawdziwego jedzenia. Najmłodsi muszą wiedzieć jak oznaczone są produkty ekologiczne by móc je znaleźć na sklepowej półce – podkreślają Janowscy.
ZŁOTA SETKA 2021 - POBIERZ PEŁNY RANKING NAJLEPSZYCH FIRM LUBELSZCZYZNY