Aż 20 regulaminowych biegów nie wystarczyło, aby wyłonić Drużynowego Mistrza Europy Juniorów. W dodatkowej gonitwie we francuskim Lamothe-Landerron na wysokości zadania stanął reprezentant Polski, który zapewnił sobie i swoim kolegom złoty medal z tej imprezy
Jasne było, że walka o główne trofeum rozegra się pomiędzy reprezentacją Polski a obrońcą tytułu z Dyneburga z zeszłego roku, czyli Danią. Zarówno Szwedzi, jak i Francuzi, którzy również wystartowali w sobotnich zawodach, nie mieli na tyle mocnych młodzieżowców, żeby włączyć się do rywalizacji. Nie sprawdziło się też przysłowie: „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”.
Po 20 biegach sprawa wyglądała następująco: Polska i Dania miały po 50 punktów, Szwecja 14, a Francja jedynie 4. W ekipie Biało-Czerwonych punktowała cała piątka, a najlepiej spisywał się duet Dominik Kubera-Jakub Miśkowiak. Obaj zawodnicy mieli po 14 punktów po 20 gonitwach. Z kolei w ekipie z Półwyspu Jutlandzkiego jechało czterech zawodników, ale każdy z nich zgromadził więcej niż 10 „oczek” na swoim koncie. Liderem tej grupy był Mads Hansen, który zdobył 14 punktów.
Z racji tego, że żużel nie lubi remisów, do wyłonienia triumfatora Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów potrzebny był bieg dodatkowy. W nim zmierzyli się Jakub Miśkowiak z Polski oraz Jonas Seifert-Salk z Danii. To właśnie przedstawiciel Biało-Czerwonych dojechał do mety jako pierwszy i zapewnił Polsce dziewiąty zloty medal w historii tej imprezy.
Rafał Dobrucki powołał na sobotnie zawody dwóch zawodników Speed Car Motoru Lublin – Wiktora Trofimowa i Wiktora Lamparta. Zdecydowanie lepiej wypadł ten pierwszy. Ukrainiec z polskim paszportem uzbierał w sumie 12 punktów. Natomiast młodszy z żużlowych braci dopisał do dorobku kadry 6 „oczek”.