Prokuratura oskarżyła dwóch żołnierzy o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. Użyli oni broni wobec uzbrojonej w niebezpieczne narzędzia grupy migrantów. - Jeśli chodzi o zatrzymanie, bo to jest coś, co bulwersuje i mnie i opinię publiczną- stwierdził szef MON.
Doniesienia Onetu spowodowały polityczną burzę. - Oczekuję natychmiastowych działań ze strony komendanta Żandarmerii Wojskowej. Jesteśmy zawsze z żołnierzami i funkcjonariuszami, którzy podejmują ryzyko na granicy. Działania podejmowane przez wojsko i straż graniczną są na podstawie i w granicach prawa. Wszyscy żołnierze służący nie tylko na granicy zobowiązani są do przestrzegania zasad prawa. Wiedzą o tym dobrze i robią to z pełną elegancją — powiedział w czwartek na konferencji prasowej szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
O sprawie jako pierwszy napisał Onet. Do incydentu doszło na przełomie marca i kwietnia tego roku w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne, w tym samym rejonie, gdzie pod koniec maja został dźgnięty polski żołnierz. Żołnierze 1. Brygady Pancernej im. Tadeusza Kościuszki wspierali działania Straży Granicznej, patrolując granicę, by zapobiec nielegalnemu przekraczaniu przez migrantów, wykorzystywanych przez reżim białoruski jako element wojny hybrydowej z Polską.
W dniu incydentu, grupa około 50 młodych mężczyzn, wielu z kaukaskimi rysami twarzy, próbowała przedostać się na polską stronę. Pomimo oddania strzałów ostrzegawczych przez polskich żołnierzy, migranci nadal napierali. W końcu żołnierze zaczęli strzelać przed nimi w ziemię, co ostatecznie zatrzymało ich marsz.
Jednak, po incydencie Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze. Aresztowani zostali zakuci w kajdanki, co wywołało falę oburzenia wśród ich kolegów. Prokuratura oskarżyła dwóch żołnierzy o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób, a także zawiesiła ich w czynnościach służbowych.
W czwartek do tych doniesień odniósł się też premier Donald Tusk, który stwierdził, że oczekuje "szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych”.
Odebrałem meldunek Ministra Obrony Narodowej. Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych.
— Donald Tusk (@donaldtusk) June 6, 2024
— Przekroczenie uprawnień miało polegać na nieuzasadnionym użyciu broni. Widziałem to nagranie, ale nie jestem od rozstrzygania tej sprawy. Jestem zawsze po stronie żołnierzy — podkreślił z kolei szef MON. Poinformował też, że o zdarzeniu dowiedział się zaraz po incydencie na granicy.
— Jeśli chodzi o zatrzymanie, bo to jest coś, co bulwersuje i mnie i opinię publiczną, to jest już decyzja stricte Żandarmerii Wojskowej. Poleciłem od razu po powzięciu tej informacji, bo uważam, że to była nadgorliwość, wyjaśni to komisja powołana w ŻW. Jeżeli ktokolwiek wykroczył poza uprawnienia, zostanie ukarany — zaznaczył Kosiniak-Kamysz. Stwierdził również, że zatrzymani żołnierze są "zawieszeni, a nie aresztowani".
- Prokuratura wyda dziś oświadczenie, jest zobowiązana do rzetelnego przeprowadzenia postępowania — dodał szef MON.
Wywołało to polityczną burzę. Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak (Konfederacja) uważa, że minister sprawiedliwości Adam Bodnar oraz szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz powinni podać się do dymisji. Z kolei, Mariusz Błaszczak (PiS), były szef MON przewiduje, że „sytuacja wywoła nieodwracalne konsekwencje”. - Minister Kosiniak-Kamysz przyznał się, że przez dwa miesiące ukrywał fakt zatrzymania żołnierzy, którzy bronili się przed atakiem migrantów. Na konferencji stwierdził, że „zawsze jest po stronie żołnierzy”, ale przez cały ten czas nie zrobił nic aby im pomóc. Teraz każdy żołnierz i funkcjonariusz będzie się kilkukrotnie zastanawiał czy może podjąć adekwatną interwencję" — napisał Błaszczak na platformie X.