- Dla takich firm, jak nasza nie ma pomocy - alarmują związkowcy z PZL-Świdnik. Z pracą w fabryce ma się pożegnać ponad 200 osób. Planowane na wtorek spotkanie parlamentarzystów z zarządem firmy nie doszło do skutku.
- Musiałem je odwołać, ponieważ Prawo i Sprawiedliwość zwołało na wtorek posiedzenie sejmu - wyjaśnia Michał Krawczyk, przewodniczący Lubelskiego Zespołu Parlamentarnego. - Nie wiedzieliśmy o tym, planując spotkanie. Informacja o posiedzeniu pojawiła się w poniedziałek o godz. 22:00.
Parlamentarzyści z naszego regionu mieli rozmawiać z prezes PZL-Świdnik o sytuacji w firmie i możliwościach wyjścia z kryzysu. Rozmowy zorganizowano w poniedziałek, po spotkaniu LZP ze związkowcami. W piątek posłowie z naszego regionu mają rozmawiać o problemach z PZL-Świdnik z przedstawicielami rządu. W związku z epidemią fabryka zatrudniająca ok. 3 tys. ludzi ma coraz większe problemy. Rządowe „tarcze” finansowe niewiele zmieniają - alarmują związkowcy.
- Dzisiaj rozmawialiśmy z zarządem firmy i uzyskaliśmy jasną odpowiedź, że dla takich zakładów jak nasz, jedyna pomoc to obniżenie czasu pracy i poborów oraz dopłaty do pensji. Nie ma innych narzędzi - mówi Piotr Sadowski, szef Związku Zawodowego Inżynierów i Techników w PZL-Świdnik. - Możemy przez 3 miesiące korzystać z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Nic więcej. To wszystko, co opowiadają politycy niestety mija się z prawdą.
Związkowcy zwracają uwagę, że firma nie może skorzystać np. z preferencyjnych kredytów z państwową gwarancją. Mogłaby jedynie ubiegać się o zawieszenie składek ZUS na 3 miesiące.
- To nas nie interesuje, bo składki i tak trzeba będzie zapłacić. Może potem dojść do kumulacji i będzie jeszcze większy problem - dodaje Piotr Sadowski. - Faktycznie więc, pomoc jest żadna. Nawet pieniądze z FGŚP to nie jest żadne wsparcie od państwa. To po prostu skorzystanie ze środków, które jako pracownicy przez wiele lat odkładaliśmy.
Wiadomo już, że z pracą w PZL-Świdnik pożegna się 210 osób. We wtorek związkowcy otrzymali oficjalne potwierdzenie w tej sprawie.
- Kolejne zwolnienia będą zależały od tego, czy uda się wprowadzić oszczędności, wykorzystać urlopy i zrobić 3-tygodniową przerwę w sierpniu - wyjaśnia Piotr Sadowski. - Według aktualnych wyliczeń nie mamy pracy dla ok. jednej trzeciej załogi. Kierownicy musieli już ocenić swoich pracowników i m.in. na tej podstawie dział personalny ma podejmować decyzje o zwolnieniach.
Według związkowców, formalnie w zakładzie nie będzie zwolnień grupowych. Pracownicy mają być zwalniani etapami.
Trudna sytuacja w firmie to głównie efekt braku rządowych zamówień. Obiecywany podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej kontrakt na modernizację 30 śmigłowców „Sokół” najprawdopodobniej nie doczeka się realizacji.