Można łatwo przewidzieć, że to instalacja grupy Hutkasmachnaa Studio dostanie „lajki” i skradnie serce internautom. Właśnie, serce. To ważny motyw prac z tegorocznej edycji festiwalu Open City. Idźcie poszukać ich w Lublinie
W strugach deszczu trwał montaż i przygotowanie prac, które tworzą program tegorocznej edycji Festiwalu Otwarte Miasto/Open City. Równie deszczowy był wernisaż.
Co przygotowali artyści, którzy już po raz 13. proponują autorskie patrzenie na miejskie ulice, place, budynki?
W tym roku edycja Festiwalu Otwarte Miasto/Open City została przygotowana przez Andreia Dureikę, białoruskiego artystę i kuratora mieszkającego w Düsseldorfie. Odnosi się wprost do sytuacji na Białorusi – do splotu sztuki, burzliwych zdarzeń polityki i życia społecznego.
– Dlaczego ART kojarzy się nieuchronnie z WAR? Dlaczego, gdy wojna wkracza na ulice miast, pojawia się na ulicach też sztuka.– pyta Andrei Dureika.
Zastanawia się, dlaczego sztuka awangardowa nieustannie używa terminologii wojskowej? Co skłania artystów do opuszczania azylu pracowni i zdobywania, a także fortyfikowania przyczółków w miastach?
- Nie można – uważa kurator – oddawać miast bez walki, jeśli nie chcemy wyprzeć się historii i zapomnieć o odciśniętych w tkance miast ran i blizn po dawnych spazmach i wojnach. Wielka historia splata się z ludzkim historiami, ale też histeriami. W przypadku Lublina baśniowy zamek dotknięty został traumą katowni. Lublin – przypomina Dureika – przeżył Majdanek, doświadczył akcji Reinhardt, ale potrafił też zrozumieć kijowski Majdan, a wcześniej zbuntować się w lipcu 1980 r.
To idea. Teraz trzeba zajrzeć w miejsca, które mijamy setki razy i nigdy byśmy się nie wpadli na pomysł, by przez ul. Olejną jeździły pociągi a pomnik Unii Lubelskiej był marmurowy...
Tu stacja Olejna
Wernisaż odbył się w piątkowy wieczór i już pewnie internetowe przestrzenie przemierza pociąg jadący z ul. Lubartowskiej w stronę Grodzkiej, a może z powrotem? Nie, nie jadący. To pędząca nad głowami przechodniów katastrofa w wykonaniu grupy Hutkasmachna (Andrei Busel, Siarhei Kravchanka, Taras Pashchanka).
Poruszając się w obrębie Starego Miasta prac artystów, trzeba szukać na placu Po farze, gdzie lubelskie artystki, matka i córka, czyli Agata Zwierzyńska i Wiktoria Bryczkowska zbudowały lalkę-motankę w intencji wolnej Białorusi. Dalej – przy Trybunale Koronnym bieli się stół nakryty dla dwóch osób. Antanina Slabodchykava proponuje pracę „Stół negocjacji”. Na bieli obrusa i bieli talerzy wyeksponowała dwa serca. Są naturalnej wielkości, nieprzyjemnie realistycznie.
Marmur z rolki
W witrynie kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu 6 pulsuje praca, którą proponuje Maxim Tyminko „Jak długo można patrzeć na 250.000 prostokątnych komórek, które zmieniają kolory?”. Jak wyjaśniają organizatorzy u jej podstaw leży gra matematyczna „Gra Życia” rozpracowana przez Johna Hortona Conwaya w 1970 roku. „Gra Życia” jest rodzajem szerszej klasy modeli matematycznych połączonych jedną nazwą „automaty komórkowe”. Idąc deszczowym deptakiem, patrzymy na trudny i nieprzewidywalny proces przypominający żywy organizm, będący w trakcie ciągłej ewolucji lub kolonię żywych organizmów.
Plac Litewski to przestrzeń, w której łatwo znaleźć dwa elementy festiwalowe. Na jeden niemal wpadamy, idąc ulicą, bo rzeźba „Marmur społeczny: Nakładka” leży wprost przed pomnikiem Unii Lubelskiej, do którego się odnosi.
To futerał z płyty oklejonej folią „w marmurek”, idealnie pasujący do jednego z bardziej charakterystycznych lubelskich pomników.
Jak wyjaśniają organizatorzy, w Mińsku istnieje praktyka służby sprzątającej, która nie potrafiąc doczyścić „niepoprawne” graffiti wypisane na marmurach przejść podziemnych, zakleja je plastikową imitacją prawdziwego marmuru. W cyklu „Marmur społeczny” dla twórcy - Sergey Shabohin - te praktyki oczyszczania stały się symbolem reżimu opartego na radzieckich fundamentach, tworząc kiczowaty quasi historyczny palimpsest.
W głębi, na trawniku, przestrzeń została wzbogacona o urządzenie osiedlowe, czyli trzepak na którym wisi tkanina z wypisanym wierszem „Chcę mieć kobietę prezydentkę”. Instalacja Mariny Naprushkiny jest hołdem dla tekstu z 1992 roku amerykańskiej malarki Zoe Leonard „I want a president”.
Róg i wieloryb
Koniec wędrówki po tegorocznym Open City można sobie wyznaczyć pod Centrum Kultury. Tam z daleka zwraca uwagę kolorowa instalacja „Jonasz”. To nic innego jak wielorybie wnętrzności a autor, Mikhail Gulin proponując pracę interaktywną, sugeruje by poczuć się jak biblijny prorok.
Idąc w stronę placu Kaczyńskiego, na trawniku zobaczymy mural „Kąt (róg)”. Sergei Kiryuschenko, jak przypominają organizatorzy, od dawna stosuje kratkę jako wzór modernizmu w walce z reakcyjnością. Robi to za Rosalind E. Krauss, według której, kratka ukazuje przestrzeń sztuki jako autonomiczną zamkniętą i samowystarczalną.
Festiwal Otwarte Miasto/Open City, organizowany jest przez Ośrodek Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych „Rozdroża”. Prace oglądać można będzie do 15 października 2021 r.
Jest jeszcze coś. O godz. 18 w różnych miejscach centrum Lublina będzie słychać kobiecy krzyk.
„Minuta krzyku dla Białorusi” to akcja Yany Shostak. Artystka w maju tego roku wygłosiła przed ambasadą Białorusi w warszawie krótkie przemówienie, a następnie krzyczała przez minutę. Polsko-białoruska aktywistka apelowała w ten sposób do międzynarodowej społeczności, by powstrzymała reżim Aleksandra Łukaszenki przed zabijaniem ludzi. Wiele osób odniosło się do tej akcji, byli artysci, którzy także krzyczeli przez minutę wyrażając wsparcie.
Teraz Shostak powtarza swoją akcję w ramach lubelskiego festiwalu.