List, który nasz Czytelnik wysłał do SPSP 4 w Lublinie oraz do redakcji Dziennika Wschodniego.
"W dniu 16.09.2015 zostałem przyjęty na Oddział Ratunkowy i udzielono mi pomocy, za którą bardzo dziękuję.
Zacznę od początku. Od jakiegoś czasu miałem kłopoty ze stawami, nie mogłem pracować, bolały mnie ręce w nadgarstkach oraz kolano. Udałem się do lekarza rodzinnego i dostałem leki przeciwbólowe, ale pomogły tylko chwilowo. Po kolejnej wizycie zostałem skierowany do ortopedy. Zapisałem się na wizytę w "CenterMed" przy ulicy Weteranów w Lublinie i ustaliłem najbliższy termin wizyty do ortopedy za 14 dni. Cierpliwie czekałem łykając wszystkie możliwe środki przeciwbólowe i smarując się maściami, które pomagają na wszystko, reklamowane w telewizji.
Ale ból nie ustępował, nie mogłem normalnie pracować. Zbliżał się termin upragnionej wizyty, a tu nagle telefon z przychodni, że nie zostanę przyjęty, bo coś tam wypadło lekarzowi i proponują mi kolejny termin za około 10 dni. Nie pojechałem już do pracy, tylko do przychodni. Tam w rejestracji pani powiedziała, że mogę spytać lekarza czy mnie przyjmie i tak zrobiłem. Ale lekarz odmówił, nie interesowały go moje wyjaśnienia jak mam pracować, jak mnie bolą ręce (...).
Siadłem na ławce i pomyślałem sobie: jak to jest? Pracuję, jestem ubezpieczony, z pracy jestem bardzo zadowolony, moja szefowa opłaca składki zawsze w terminie, nie chcę jej zawieść, muszę wrócić jak najszybciej do pracy. Jak działa ta "służba zdrowia"? To ona jest chora, a nie ja.
Nie poddaję się, idę do poradni w szpitalu przy Al. Racławickich, a tam to samo - lekarz krzyczy, że nie ma już kontraktu. A co mnie to obchodzi? Jestem chory, potrzebuję pomocy, nie planowałem choroby. Następnego dnia ból nie ustępuje, dzwonię na numer alarmowy pogotowia, przedstawiam sprawę, pani mnie wysłuchała i powiedziała żebym zadzwonił do Narodowego Funduszu Zdrowia i spytał gdzie w Lublinie jest ortopeda, który może mnie przyjąć. Zadzwoniłem i tam zostałem poinformowany, że nie posiadają takiej wiedzy. Pani kazała mi udać się po raz kolejny do przychodni "CenterMed", do kierownika, on jest chirurgiem może coś pomoże.
Tego upodlenia już miałem dosyć. Jadę na Oddział Ratunkowy Szpitala SPSK 4, może oni pomogą. Czytałem w prasie, że to jeden z lepiej zarządzanych szpitali w Polsce i mają super lekarzy. I tu się nikt nie pomylił. W rejestracji zostałem przyjęty bardzo miło przez sympatycznego młodego mężczyznę, który poinformował mnie, że spyta lekarza. Zostałem zaproszony do gabinetu lekarza Przemysława Sekuli, zbadał mnie szczegółowo, był miły, sympatyczny. Powiedział, że konieczne są szczegółowe badania i poinformował, że może to troszeczkę potrwać. Człowiek Anioł. Zostały mi zrobione wszystkie prześwietlenia i badania krwi i moczu. Lekarz poinformował mnie, że przyjdzie do mnie reumatolog i wszystko mi wyjaśni. Przyszła super miła kobieta pani dr n.med Agnieszka Przygoda-Dreher i wyjaśniła mi wszystko, co to za choroba. W pewnym momencie poprosiła mnie o notes. Myślę - jest jakaś lipa, coś się zaraz wydarzy. A tu nie - pani doktor napisała mi jakie leki leki mam brać i kiedy, dokładnie objaśniając.
Myślę sobie - to chyba mi się śni, mając w pamięci poprzednie wizyty u ortopedów, też lekarzy, którzy powinni pomóc. Jakby tego było mało, poinformowała mnie o szkodliwości palenia przy mojej chorobie, pomachała palcem i kazała rzucić ten nałóg.
To co mnie spotkało w tym szpitalu wydarzyło się w rzeczywistości. Pragnę bardzo podziękować za udzieloną pomoc dla całego Oddziału Ratunkowego."
Robert Żmuda, Lublin