Rozmowa z Andrzejem Stachurą, prezesem Paco Lublin
- Co zmienił srebrny medal olimpijski Julii Szeremety w funkcjonowaniu Paco Lublin?
– Na pewno mamy więcej ludzi na zajęciach. Coraz więcej rodziców przyprowadza swoje dzieci na nasze treningi. To dobrze, bo boks uczy dyscypliny i wyrabia charakter u młodzieży. Boks to nie jest brutalna bijatyka. To sztuka. Nieprzypadkowo nazwano go szermierką na pięści. Jesteśmy też mocniej zauważani w różnego rodzaju urzędach. Medal zmienił dużo i sprawił, że jest nam łatwiej funkcjonować w środowisku bokserskim. Mamy też następców Julii Szeremety. Mamy chociażby Agnieszkę Paprocką, która zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski w kategorii młodzików. Na tej imprezie przegrała 2:3 z reprezentantką Polski, która odchodzi niedługo do kategorii kadetek. Agnieszka będzie nadal młodziczką i myślę, że w swojej kategorii będzie numerem 1.
- Czy ostatnie miesiące po zdobyciu medalu są dla pana szczególnie wymagającym okresem?
– Julia dostała wsparcie zarówno z Urzędu Marszałkowskiego, jak i Urzędu Miasta. Jest też objęta programem Mistrz, więc ma zapewnione zaplecze finansowe do 2028 roku. Lokalne władze zajęły się nią bardzo dobrze.
- Przed nami gala Suzuki Boxing Night, która odbędzie się w piątek w Lublinie. Julia Szeremeta będzie walczyć z Leną Buechner. Kto jest faworytką?
– Myślę, że sobie poradzi z Niemką. Julia ostatnio była na obozie w Gostyniu, pewnie jest trochę zmęczona obozami, ale nie powinno mieć to wpływu na jej postawę.
- Czy Julia jest teraz łatwiejszą zawodniczką do prowadzenia w treningu?
– Jest starsza i bardziej dojrzała. Jest też bardziej samodzielna. Medal dodał jej pewności siebie. To bardzo dobrze.
- Czy obowiązki medialne mogą ją rozpraszać w przygotowaniach do tej walki?
– Na pewno te wszystkie obowiązki medialne, które miała po zdobyciu medalu olimpijskiego trochę odciągnęły ją od boksu. Ale przecież na medal olimpijski boks czekał bardzo długo, ponad 30 lat. Medal olimpijski ma dużo większe przełożenie na zainteresowanie medialne niż medal mistrzostw świata. Igrzyska oglądają wszyscy, a mistrzostwa świata w boksie tylko kibice pięściarstwa.
- Uda się zapełnić halę MOSiR im. Zdzisława Niedzieli w piątkowy wieczór?
– Myślę, że tak. Bilety się dobrze sprzedają, nawet u nas w klubie.
- W sobotę zakończyły się mistrzostwa Polski w boksie olimpijskim. Województwo lubelskie nie zdobyło ani jednego medalu. Smutna rzeczywistość...
– Tak. Trochę smutno, bo kiedyś medale przywoziliśmy regularnie. Wspomnę o Michale Soczyńskim czy Adamie Kuliku.
- To wynik zmiany pokoleniowej czy kryzys w lubelskim boksie?
– Myślę, że w tym roku nie było pewniaków do medalu. Myślę jednak, że jest to zmiana pokoleniowa, bo chociażby w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży osiągnęliśmy dobre rezultaty. Praca wśród dzieci jest dobrze wykonywana. W Paco Lublin mamy mnóstwo młodzieży, która chce ćwiczyć boks. Nasi trenerzy mają wysokie umiejętności, więc patrzę w przyszłość z optymizmem. Trzeba jednak pamiętać, że seniorzy w boksie olimpijskim mają trudno. Ciężko tu o duże pieniądze, a oni przecież mają swoje rodziny.
- Teraz to nie mają już nawet perspektyw, bo dużo mówi się o tym, że boks zniknie z programu igrzysk olimpijskich. Jak pan skomentuje tę sytuację?
– Wiem, że tak może się stać. Mamy jeszcze ponad trzy lata do igrzysk olimpijskich w Los Angeles. Może uda się coś jeszcze zmienić. Boks to przecież klasyczna dyscyplina, która była już rozgrywana w starożytności. To boks tworzy igrzyska, a nie igrzyska tworzą boks.